Nowy problem Paulo Sousy. Co zrobi selekcjoner?

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa

Przed ogłoszeniem kadry na listopadowe mecze eliminacji MŚ 2022 Paulo Sousa ma problem, z jakim dotąd w pracy z Biało-Czerwonymi nie musiał się borykać. Portugalczyk po raz pierwszy będzie musiał dokonać selekcji... negatywnej.

W poniedziałek Paulo Sousa poda skład reprezentacji Polski na ostatnie mecze kwalifikacji do mundialu z Andorą (12.11) i Węgrami (15.11). Więcej TUTAJ. Już teraz wiadomo, że selekcjoner nie powoła kontuzjowanych Krystiana Bielika, Bartłomieja DrągowskiegoDawida Kownackiego, Kamila PiątkowskiegoArkadiusza Recy i Sebastiana Walukiewicza. Mimo to po raz pierwszy będzie musiał dokonać selekcji negatywnej.

Na poprzednie zgrupowania zapraszał od 26 do 28 piłkarzy. Teraz zawodników liczących na powołanie jest więcej, bo "żelaźni" reprezentanci wrócili do zdrowia. Poza tym Sousa zyskał jedną dodatkową opcję. Ktoś zatem obejdzie się smakiem: albo znów zostanie pominięty, albo zrobi miejsce komuś innemu.

Jednym z rozczarowanych ponownie ma być Sebastian Szymański. 22-latek pojawił się tylko na pierwszym (marcowym) zgrupowaniu za kadencji Sousy. Euro 2020 go ominęło, co wzbudziło kontrowersje. Dostał zaproszenie na wrześniowe mecze, ale ze względu na uraz z niego nie skorzystał. Na kolejne zgrupowanie już nie został powołany i nic nie wskazuje na to, by został teraz. Nie ma u selekcjonera wysokich notowań, a na jego niekorzyść działa to, że w ostatnich tygodniach stracił miejsce w składzie Dynama Moskwa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań

Reprezentant z odzysku

Pewnym powołania może być za to Matty Cash. W ubiegłym tygodniu wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł uznał obywatelstwo polskie urodzonego w Anglii piłkarza. We wtorek 24-latek odbierze w Londynie polski paszport i nic już nie stanie na przeszkodzie jego debiutowi w Biało-Czerwonych barwach.

Sousie bardzo zależało na wzmocnieniu reprezentacji Cashem. - Gracze, którzy często grają w Premier League, jak Bednarek, Klich czy właśnie Cash mogą kadrze dać bardzo dużo. Ta liga wymaga najwyższych umiejętności pod wieloma względami. Mając jednego piłkarza więcej z ligi angielskiej, o charakterystyce Matty'ego, możemy na tym dużo zyskać - przyznał selekcjoner w rozmowie z WP SportoweFakty.

Cash to prawy obrońca albo prawy wahadłowy w systemie preferowanym przez Sousę, a z obsadą tej pozycji w wariancie defensywnym Portugalczyk miał problem. 24-latek będzie rywalizował o miejsce w składzie głównie z Bartoszem Bereszyńskim albo Kamilem Jóźwiakiem.

Klęska urodzaju

Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek z powołania będzie cieszyło się aż pięciu środkowych napastników. Pozycja Roberta Lewandowskiego jest niepodważalna. Adam Buksa wyrósł jesienią na pierwszego partnera "Lewego" w ataku. I utrzymuje wysoką formę - od ostatniej przerwy reprezentacyjnej strzelił trzy gole, a przy dwóch asystował. Z 16 bramkami jest trzecim najskuteczniejszym graczem Major League Soccer.

Karol Świderski również wykorzystał szansę, jaką dostał od losu podczas absencji Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika, a w sobotę przerwał strzelecką niemoc i zdobył dla PAOK Saloniki bramkę w meczu ligowym. Sousa nie ma żadnych powodów, by z niego zrezygnować.

Także Piątek może spodziewać się kolejnego powołania. Po długiej, czteromiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, odzyskał miejsce w "11" Herthy Berlin. A kadrze przydał się już w październiku, zdobywając bramkę w meczu z San Marino.

Teraz na podobny powrót do reprezentacji liczy Arkadiusz Milik. 27-latek z powodu urazu kolana pauzował od maja do końca września, ale już wybiega na boisko w wyjściowym składzie Olympique Marsylia. Ma też za sobą pierwszego gola po urazie.

Sousa wybierał się do Francji, by obejrzeć Milika na żywo i spotkać się z nim w cztery oczy. Plany pokrzyżowała mu decyzja władz Ligue 1 o zamknięciu meczu z Nice dla publiczności, ale odwołana wizyta nie sprawi, że selekcjoner pominie go w powołaniach.

"Góral" gotowy

A prawdopodobnie Milik nie będzie jedynym reprezentantem Polski, który wróci do kadry po długiej nieobecności. Kolejnym może być Jacek Góralski. 29-latek od lutego do października pauzował z powodu urazu więzadła krzyżowego w kolanie. Nabawił się go dwa tygodnie po nominacji Sousy na selekcjonera.

Portugalczyk zdawał sobie jednak sprawę z pozycji Góralskiego w drużynie narodowej i od początku kadencji był z nim w stałym kontakcie. Zaprosił go nawet do Opalenicy na zgrupowanie przed Euro 2020. Ponadto jego asystent monitorował postępy piłkarza w czasie rehabilitacji.

Góralski wznowił treningi na początku września. W październiku wrócił do gry, a w dwóch ostatnich meczach był w wyjściowym składzie Astany. Zapewnia, że jest gotowy na powrót do kadry. - Jestem gotowy w stu procentach. Jeśli tylko selekcjoner zadzwoni, to stawiam się na zgrupowaniu i będę w bardzo dobrej formie - mówił w rozmowie z "Kanałem Sportowym".

Do trzech razy sztuka

Kolejnym debiutantem, którego do reprezentacji wprowadzi Sousa, ma być 22-letni Kamil Grabara. W kadrze na najbliższe mecze ma zastąpić Bartłomieja Drągowskiego. Bramkarz Fiorentiny wciąż nie uporał się z urazem, który wyeliminował go z udziału w październikowym zgrupowaniu.

Sousa chciał powołać go już dwukrotnie. W marcu miał zastąpić chorego na COVID-19 Łukasza Skorupskiego, ale jego ówczesny klub, Aarhus GF, zablokował udział Grabary w zgrupowaniu, zasłaniając się obostrzeniami związanymi z pandemią i tym, że PZPN zbyt późno wysłał zaproszenie. Temat wrócił we wrześniu. Selekcjoner chciał, by Grabara zastąpił kontuzjowanego Drągowskiego, ale ten sam doznał urazu palca. Wtedy na jego nieszczęściu skorzystał Radosław Majecki z AS Monaco.

Majecki nie gra w drużynie klubowej, więc w bramkarskiej hierarchii stoi niżej od Grabary. Ten ma opinię dużego talentu. Jako 17-latek przeniósł się z Ruchu Chorzów do Liverpoolu. W pierwszy zespole The Reds nie zadebiutował, a seniorskie szlify zbierał na wypożyczeniach. W Aarhus wyrósł na czołowego bramkarza duńskiej ligi. Od lipca, na zasadzie transferu definitywnego, przeniósł się do FC Kopenhaga. W tym sezonie nie dał się pokonać już w 8 meczach.

Kolejny debiutant?

A Grabara może nie być jedyną nową twarzą na listopadowym zgrupowaniu Biało-Czerwonych. Wobec przedłużających się kłopotów zdrowotnych Arkadiusza Recy, problemów Tymoteusza Puchacza z regularną grą w Unionie Berlin i podatnością Macieja Rybusa na urazy, selekcjoner sięgnął głębiej do potencjału polskiego piłkarstwa.

Kolejnym lewym obrońcą w hierarchii jest Kamil Pestka z Cracovii. 23-latek stracił cały poprzedni sezon przez uraz stawu skokowego i powikłania przy leczeniu. Pauzował rok bez trzech tygodni. Na początku sierpnia wrócił do gry i cieszy się dobrym zdrowiem, o czym świadczy to, że Michał Probierz nie ściąga go z boiska przed końcowym gwizdkiem.

Co jednak ważniejsze, Pestka szybko wrócił do wysokiej formy. Przed urazem był czołowym lewym obrońcą ligi, interesowały się nim kluby z Serie A i grająca na jej zapleczu Monza Silvio Berlusconiego. Kontuzja wyhamowała jego rozwój, ale już wrócił na właściwe tory. W piątek Sousa zamierzał właśnie dla niego wybrać się na mecz Cracovia - Radomiak, ale ze względu na zakażenie koronawirusem nie mógł pojawić się w Polsce.

Selekcja negatywna

Skoro piłkarzy liczących na powołanie do reprezentacji jest tak wielu, to z kogoś Sousa będzie musiał zrezygnować. Wydaje się, że pierwszych skreśleń na liście już dokonał, bo Kacper Kozłowski i Nicola Zalewski w piątek zostali powołani do reprezentacji U-21. Więcej TUTAJ.

Nie ma w tym jednak przypadku, bo Zalewski w tym sezonie rozegrał dla Romy łącznie tylko 9 minut, a ostatni raz na boisku pojawił się 3 października. Kozłowski natomiast po ostatnim zgrupowaniu kadry A zmagał się z urazem i rozegrał w PKO Ekstraklasie tylko 16 minut.

Nazwiska pozostałych odstawionych na boczny tor poznamy w poniedziałek ok. południa. Zgrupowanie reprezentacji Polski przed ostatnimi meczami eliminacji MŚ 2022 z Andorą (12.11) i Węgrami (15.11) rozpocznie się w 8 listopada.

Wybrańcy Sousy zjadą się wyjątkowo nie do Warszawy, lecz do Katalonii i dopiero po spotkaniu z sąsiadującą z Hiszpanią Andorą Biało-Czerwoni zameldują się w Polsce. PZPN zdecydował się na taki krok ze względów logistycznych. Więcej TUTAJ.

Źródło artykułu: