Marcin Baszczyński to były obrońca m.in. Ruchu Chorzów, Wisły Kraków, Atromitosu Ateny i Polonii Warszawa. W reprezentacji Polski wystąpił 35 razy, a działo się to w latach 2000-2006. Pojechał z nią na mistrzostwa świata w Niemczech w 2006 roku, będąc wówczas podstawowym zawodnikiem. Dziś komentuje powołania Paulo Sousy, a także prognozuje jego przyszłość, gdyby eliminacje do mundialu w Katarze zakończyły się dla nas porażką.
Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Powołania rozdane, coś pana zaskoczyło w wyborach personalnych Paulo Sousy?
Marcin Baszczyński: Raczej nie. Teraz wszystkie oczy są skierowane na debiutującego Matty'ego Casha i jego dołączenie do kadry to największe wydarzenie. Mamy też ciekawą wymianę bramkarzy. Delikatnie szukany jest ten trzeci, który za chwilę może stać się drugim.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany
Czy Kamil Grabara to dobry kandydat na następcę Łukasza Fabiańskiego?
W bramce zawsze mieliśmy kłopot bogactwa, ale wygląda na to, że te czasy się skończyły. Dzisiaj jest Wojciech Szczęsny, na dwójkę wyrasta Łukasz Skorupski, a reszta zaplecza to już głównie młodzi. Może trzeba bardziej pochylić się nad ekstraklasą i tam poszukać nowej twarzy. Radosław Majecki z Monaco ma zdecydowanie zbyt mało minut. Bramkarz musi grać i zbierać doświadczenie. Walka o miejsce między słupkami robi się ciekawa.
Widzi pan jakiegoś właściwego kandydata na krajowych boiskach?
Na razie nie, prędzej w klubach zagranicznych. Zobaczymy jak potoczy się sytuacja Bartłomieja Drągowskiego. Kilku piłkarzy puka do kadry, jednak poza Łukaszem Skorupskim, który regularnie występuje w Serie A, nie widzę mocnych kandydatur.
Wśród powołanych są Przemysław Płacheta i Tymoteusz Puchacz, którzy w klubach grają bardzo mało. Popiera pan takie decyzje selekcjonera?
To trochę ciągnięcie za uszy, ale czemu nie? Nie ma czasu na duże eksperymenty. Przed nami ostatnie mecze eliminacji i grupa, która będzie odpowiadać za ich wynik, musi się znać dłużej i rozumieć. Podobne problemy miał niedawno Kamil Jóźwiak, a jednak w kadrze odnalazł formę i to zostało zauważone w klubie. Kto wie czy jego drogą nie pójdzie Płacheta. Na razie nie jest mu łatwo, jego aklimatyzacja trwa dłużej.
A czy takie szanse dla Płachety czy Puchacza nie sprawią, że niektórzy nieobecni poczują się pokrzywdzeni?
Fajnie byłoby znów zobaczyć w reprezentacji Jakuba Kamińskiego, który ostatecznie trafił tylko do młodzieżówki, lecz sądzę, że teraz jesteśmy w momencie, w którym trzeba zaufać trenerowi. Nie można mu ciągle czegoś zarzucać. Coś się zaczęło prostować. Mecz z Albanią pokazał, że stworzyła się fajna grupa.
Tyle że taki Kamil Grosicki przez brak gry w klubie nie pojechał na Euro 2020.
Ja bym tego tak nie rozpatrywał. To są dwie różne sprawy. Płacheta to melodia przyszłości. Też grałem kiedyś w reprezentacji i zapewniam, że nie było tam nikogo za zasługi. Czasem trudno scalić grupę, ale Paulo Sousie powoli się to udaje.
Wyjazd z Andorą i mecz z u siebie z Węgrami - zadowoli pana tylko komplet punktów?
Zdecydowanie tak. Jesteśmy mocni, wszyscy oczekujemy dwóch zwycięstw i bardzo na nie liczę.
Powinniśmy się więc zadowalać walką o 2. miejsce? Mam wrażenie, że taki się wytworzył klimat.
Bo nie było momentu, w którym realnie byśmy się włączyli do walki o coś więcej. Myślę, że na starcie eliminacji żadnego minimalistycznego założenia nie było. Najlepszy piłkarz świata, czyli Robert Lewandowski też by na to nie pozwolił.
Baraże są dwustopniowe, więc zapowiada się naprawdę trudna przeprawa.
Jeszcze o tym nie myślmy. Teraz mamy przed sobą dwa mecze grupowe i trzeba zrobić wszystko co się da, by pozostać w walce o awans. Obojętnie jaka będzie droga na mundial, musimy ją przyjąć i odpowiednio się nastawić.
Przyszłość Paulo Sousy powinna zależeć od awansu na mundial?
Ciekawe pytanie, sam się zastanawiam, co nowy prezes PZPN myśli. Na pewno wiele zależy od wyniku kwalifikacji, ale też od samego trenera. Wszyscy patrzymy jednostronnie, tylko z naszej perspektywy, lecz Paulo Sousa jest na tyle doświadczony, że szybko sobie znajdzie nową pracę. To więc działa w dwie strony. Cezary Kulesza ma jakiś plan na polską piłkę. Ja go nie znam, ale czuję, że jest trochę inny niż ten Zbigniewa Bońka.
Czyli posada Paulo Sousy może być zagrożona?
Niewykluczone, że tak. Nie jest powiedziane, że selekcjoner będzie dalej pracował, jeśli wynik nie zadowoli władz związku.
Czytaj także:
48 minut na boisku w ciągu niespełna roku. Koszmar ligowca
Matty Cash to fenomen. Ekspert wyjaśnia dlaczego