Mają tam gwałtowny wzrost zakażeń. "Nie rozumiemy tych decyzji"

To najsilniejszy atak koronawirusa w Holandii od początku pandemii. Rząd podejmuje jednak decyzje, które są niezrozumiałe dla mieszkańców. Opowiada nam o nich Jan de Zeeuw, były współpracownik Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
ulice w Holandii PAP/EPA / EPA/REMKO DE WAAL / Na zdjęciu: ulice w Holandii
Premier Holandii Mark Rutte ogłosił, że stadiony zostaną zamknięte na trzy tygodnie. To skutek ogromnego wzrostu zakażeń. W piątek odnotowano nowy dzienny rekord - blisko 24 tys. infekcji.

Holandia dotychczas nie mierzyła się z tak silnym wzrostem. Wcześniej w szczycie nie przekraczano 15 tys. dziennie, a i tak dość szybko liczba infekcji spadała. Tym razem jest zupełnie inaczej. W listopadzie co chwilę padają nowe, niechlubne rekordy.

Rząd w trybie natychmiastowym zdecydował się zamknąć stadiony. Już na wtorkowy mecz Holandia - Norwegia w eliminacjach do mistrzostw świata nie mógł wejść żaden kibic.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany
- I to jest dziwne, że wszyscy wieczorem mogli pojechać do kina, które jest przecież w zamkniętym pomieszczeniu, a na otwarty stadion już nie! - mówi WP SportoweFakty Jan de Zeeuw, który pracował z reprezentacją Polski w latach 2006-2009, gdy selekcjonerem był Leo Beenhakker.
Nowe przypadki zakażeń w Holandii / Źródło: Google Nowe przypadki zakażeń w Holandii / Źródło: Google
"Stadiony to nie są ogniska infekcji" 

Z decyzją premiera nie zgadza się nikt ze świata futbolu w Holandii. Miejscowy związek piłki nożnej mocno skrytykował decyzję rządu.

"To frustrujące, że rząd nie zdaje się patrzeć na to, gdzie występują źródła infekcji. Nie miały one miejsca na stadionach, co zostało wielokrotnie udowodnione. Zainwestowaliśmy dziesiątki tysięcy euro, by uczynić kibiców odpornymi. Od czasu pierwszego zamknięcia rozegrano wiele meczów z publicznością i ani jeden nie był ogniskiem pandemii" - napisano w komunikacie.

De Zeeuw tłumaczy w rozmowie z nami, że piłka nożna w Holandii to coś więcej niż pójście na mecz. Widać to zwłaszcza w niższych ligach, gdzie dzień meczowy to okazja do wspólnego spędzania czasu.

- Siłą piłki nożnej w Holandii są kluby amatorskie i te grające w niższych ligach. Bo tam trenuje mnóstwo ludzi. Przychodzi mecz i to jest całe święto. Bo nie chodzi tylko o to, żeby zagrać mecz. W Holandii jest taka tradycja, żeby po meczu spotkać się całą rodziną. Napić się kawy, wypić piwo, zjeść coś. Dla małych klubów to jest ogromny zastrzyk finansowy. Rocznie może to dać nawet 100 tys. euro. Można opłacić za to rachunki. A teraz co? Wszystko zamknięte - rozkłada ręce.
Mecz Holandia - Norwegia / fot. PAP/EPA/MAURICE VAN STEEN Mecz Holandia - Norwegia / fot. PAP/EPA/MAURICE VAN STEEN
Straty liczone w milionach euro

Wściekłe są kluby z najwyższych lig, gdzie brak kibiców to ogromny finansowy cios liczony w milionach euro. Pojawił się pomysł, żeby na trzy tygodnie zawiesić rozgrywki, bo organizowanie meczów bez kibiców mija się z celem.

- Gramy w piłkę dla kibiców, a jeśli nie ma kibiców, to już nie jest to piłka nożna. Niedługo przyjeżdża do nas Ajax. Z komercyjnego i finansowego punktu widzenia to dla nas mecz roku. Nie chcemy, by fani znów przegapili takie starcie z powodu koronawirusa - powiedział Henk Van Sti, dyrektor techniczny Sparty Rotterdam.

Ruszyły konsultacje: zawiesić ligę czy nie. Brano pod uwagę wszystkie za i przeciw. Taka decyzja niosłaby za sobą szereg negatywnych konsekwencji i ostatecznie zadecydowano, że rozgrywki ligowe będą odbywać się normalnie.

Na razie decyzje premiera będą obowiązywać do 4 grudnia.

Ogromny wzrost zakażeń wśród dzieci

W Holandii jest zaszczepionych aż 85 proc. osób dorosłych, ale to wśród dzieci odnotowano największy wzrost. Miejscowe media podały, że liczba zakażeń wśród dzieci w wieku 5-9 lat wzrosła, tydzień do tygodnia, o blisko 85 proc. Z kolei wśród dzieci w wieku 10-14 lat o 76 proc.

"Reuters" informuje, że holenderscy wirusolodzy są zdania, że najlepszą opcją byłoby przedłużenie ferii świątecznych dla dzieci w wieku szkolnym, aby spowolnić transmisję koronawirusa wśród nich. Już teraz połowa holenderskich szkół prowadzi zajęcia zdalnie.

Rząd - poza zamknięciem stadionów - wprowadził częściowy lockdown, zamykając bary i restauracje po godz. 20. Biorąc pod uwagę tempo wzrostu zakażeń, trudno spodziewać się, żeby w grudniu kibice wrócili na trybuny.

W Holandii od początku pandemii odnotowano łącznie 2,4 mln zakażeń. Zmarło blisko 19 tys. osób. W Polsce to 3,3 mln zakażeń i ponad 80 tys. zgonów.

Zobacz takżeWypadek znanego selekcjonera. "Fizycznie nie czuję się dobrze"
Zobacz takżeProblemy holenderskiego piłkarza. Ma być sądzony za usiłowanie zabójstwa

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×