To miał być niewinny dowcip. Ten żart zakończył jego życie

Twitter / Na zdjęciu: flaga z Luciano Re Cecconim
Twitter / Na zdjęciu: flaga z Luciano Re Cecconim

- To był tylko żart - mówi ostatkiem sił konający Luciano Re Cecconi. Gwiazda włoskiej piłki lat 70 XX wieku zginęła prawdopodobnie w najbardziej absurdalnych okolicznościach w historii futbolu.

W tym artykule dowiesz się o:

W 2002, pewniak do miejsca między słupkami reprezentacji Hiszpanii - Santiago Canizares - opuścił mistrzostwa świata, bo tuż przed mundialem upuścił sobie na stopę butelkę wody po goleniu.

Rio Ferdinand z kolei nabawił się kontuzji kolana, gdyż zbyt długo podczas gry opierał nogę na swoim PlayStation.

Alan Wright, który był wyjątkowo niskim zawodnikiem, kolano z kolei uszkodził poprzez próby dosięgnięcia pedału gazu w nowo zakupionym Ferrari.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Przepiękny gest kibiców. To robi wrażenie!

Historii dotyczących absurdalnych kontuzji w świecie piłki nożnej nie brakuje. Piłkarze często przez swoją głupotę bądź nieuwagę tracili miesiące gry, a czasem najważniejsze momenty w karierze. Luciano Re Cecconi wzbił się jednak na wyżyny tego niezbyt pożądanego zestawienia. Włoch, będąc u szczytu kariery, z powodu głupiego żartu, stracił życie.

Anioł pośród faszystów

"L’Angelo Biondo" - "Blondwłosy Anioł" - taki przydomek w czasie swojej kariery nosił Re Cecconi. Nikt nie mógł się spodziewać, że określenie to tak szybko przestanie być jedynie metaforą.

Młody Re Cecconi zaczynał karierę w małym włoskim klubie - Pro Patria, skąd trafił do Foggii. Tam poznał się z trenerem Tommaso Maestrellim, który, gdy po kilku latach objął Lazio Rzym, nie zapomniał o byłym podopiecznym, bardzo szybko ściągając go do stolicy. To właśnie w rzymskim klubie Re Cecconi przeżywał najlepsze chwile w swojej karierze.

Ówczesna szatnia Lazio, z powodu podziałów politycznych, była jednak, delikatnie mówiąc, trudna. Dość powiedzieć, że konflikty w zespole były na tyle głębokie, że w kulminacyjnym momencie zespół... przebierał się w dwóch osobnych szatniach. Mimo to, w 1974, Lazio sięgnęło po pierwsze w historii mistrzostwo Włoch (wyczyn ten powtórzyło tylko raz, w 2000 roku).

Sam Re Cecconi był jednym z głównych filarów tamtej drużyny. Dziś tego typu piłkarza określa się mianem "box-to-box". - Był niesamowicie twardy, zdecydowany i dynamiczny - wspominał po latach Fabio Capello, który miał okazje grać z nim w reprezentacji.

Poza boiskiem Re Cecconi był natomiast bardzo pogodnym, pozytywnym facetem. W szatni Lazio, w której nie brakowało sympatyków faszyzmu, którzy lubili pobiegać po Rzymie z bronią, zdecydowanie się wyróżniał.

- Każdy pomocnik Lazio, prędzej czy później, musi być z nim porównywany. Był najlepszy, najbardziej kochany i niestety, najbardziej pechowy - w ten sposób o Re Cecconim wypowiadał się Cristian Ledesma, były kapitan Lazio.

"To był tylko żart"

Re Cecconi był uwielbiany w Rzymie. Tym boleśniejsza była zatem informacja o jego przedwczesnej śmierci. Śmierci nagłej i niespodziewanej, która zszokowała całe Włochy.

18 stycznia 1977 roku. Re Cecconi, wraz z dwójką przyjaciół opuszcza centrum treningowe Lazio udając się w kierunku jednej z droższych dzielnic Rzymu. Po drodze jeden z towarzyszy piłkarza oznajmia, że chciałby wstąpić do znajomego jubilera, gdzie ma do załatwienia sprawę.

Około 19:30 cała trójka staje w drzwiach jubilera. Re Cecconi, chcąc jak zwykle wnieść nieco humoru w swoją codzienność, postanawia zasymulować napad. Wówczas nie spodziewał się jeszcze, że "Nie ruszać się, to napad!" będzie jednym z ostatnich zdań wypowiedzianych przez niego w życiu.

Niczego nieświadomy właściciel sklepu, Bruno Tabocchini, nie wahał się bowiem ani chwili. Chcąc bronić swojego dobytku sięgnął po broń. Towarzysz Re Cecconiego na ten widok momentalnie uniósł ręce do góry. "Blondwłosy Anioł" ani myślał jednak przerywać dowcip.

Sekundę później Re Cecconi leżał w kałuży krwi. Tabocchini wypalił mu prosto w klatkę piersiową. "To był tylko żart" - miał wydusić z siebie konający zawodnik.

Kontrowersje

Śmierć Re Cecconiego wzbudziła nie tylko wielki żal, ale i liczne kontrowersje. We Włoszech powstało nawet kilka książek poświęconych tej sprawie.

To co zaskakiwało najbardziej to to, jakim cudem Tabocchini nie rozpoznał gwiazdora o charakterystycznych cechach wyglądu? Jubiler miał jednak jako jedyny w okolicy nie interesować się futbolem.

Kontrowersje wzbudzały także zeznania towarzysza Re Cecconiego, który razem z nim dokonał "napadu" - Pietro Ghedina. Początkowo pokrywały się z historią o dowcipie, by po jakimś czasie zmienił swoją wersję twierdząc, że jego kompan nie zrobił niczego, co można by uznać za próbę rabunku.

To były czasy, gdy w Rzymie nie brakowało zuchwałych napadów oraz broni. Tabocchini już wcześniej kilkukrotnie był okradany. To właśnie te zdarzenia sprawiły, że zaopatrzył się w pistolet. Być może liczne złe doświadczenia sprawiły, że mężczyzna zbyt pochopnie zdecydował się bronić dobytku.

Początkowo został on aresztowany za przekroczenie granic obrony koniecznej, by po 18 dniach zostać uniewinnionym za działanie w samoobronie. Nie wszyscy godzili się jednak na takie rozstrzygnięcie. - Nie strzelasz komuś w serce z zamkniętymi oczami za działanie w sytuacji domniemanej samoobrony - mówił jeden z ówczesnych polityków, Bettino Craxi.

Pamięć trwa

Na pogrzebie gwiazdora zgromadziły się tysiące ludzi. Wszyscy chcieli pożegnać ulubieńca trybun. Skremowane ciało 28-latka spoczęło w jego rodzinnej miejscowości Neroviano, nieopodal Mediolanu. Zawodnik zostawił będącą w ciąży żonę oraz dwuletniego synka - Stefano.

Po latach w Rzymie legenda Re Cecconiego nie umarła. Trybuny Stadio Olimpico co jakiś czas wspominają swoją tragicznie zmarła gwiazdę. Tak było chociażby podczas meczu Ligi Europy z Tottenhamem, gdy kibice intonowali przyśpiewki o "Blondwłosym Aniele" oraz wywiesili specjalny transparent.

- To było coś niesamowitego. Po tylu latach nadal o nim pamiętają i go kochają - mówił wzruszony Stefano Re Cecconi.

Czytaj także: 
Zamieszki kiboli z policją. Chcieli zaatakować autobus piłkarzy
Raiola zabrał głos ws. Haalanda. Nie będzie transferu?

Źródło artykułu: