Mecz ledwo się zaczął, a Kamil Glik już sygnalizował potrzebę zmiany. Przy jednej z interwencji musiało dojść do urazu mięśniowego. Natychmiast do rozgrzewki ruszył Grzegorz Krychowiak i wydawało się, że to on zaraz zmieni stopera Biało-Czerwonych.
Glik miał problem, żeby ruszyć szybszym krokiem do piłki. Początkowo unikał podbiegów i sprintów. Momentami utykał. Próbował się jeszcze rozciągać lub rozchodzić ten uraz, co dawało nadzieję na to, że może grać dłużej.
Obrońca reprezentacji Polski starał się powstrzymywać akcje Szwedów mimo problemów zdrowotnych. Przetrwał pierwszą połowę. Wyszedł na drugą i grał, jakby w ogóle nie było żadnego urazu. Nie dawał po sobie poznać, że odczuwał ból i dyskomfort.
Po meczu przyznał, że już w pierwszej akcji meczu poczuł ból. Zacisnął zęby i został na boisku do końca. - Teraz pewnie będę pauzował, może już nie dogram sezonu, ale najważniejszy był ten właśnie mecz i ostatecznie awans - mówił TVP Sport.
Glik ostatecznie dograł mecz do końca, wykazał się heroiczną postawą. Popisał się kilkoma ważnymi interwencjami, ciągle zagrzewał kolegów do walki i ich motywował. Między innymi dzięki jego postawie Polska wygrała ze Szwecją 2:0 i awansowała na mundial w Katarze.
Okazuje się, że już kilka lat temu Glik grał z kontuzją. W 2016 r. w meczu z Danią w Warszawie (3:2) zmagał się z kontuzją kolana. Narzekał wówczas na zerwane więzadło i problemy z łękotką. - Są problemy i czasem to czuję, ale gram. Nigdy nie szukałem jednak alibi w tej postaci. To nie jest w moim stylu - mówił wówczas.
Czytaj też:
Góralski powinien zobaczyć czerwoną kartkę?
Jak Sousa mógł go pomijać?!
ZOBACZ WIDEO: Piłkarze z zakazem gry w reprezentacji Polski? "Dałbym im szansę"