Arsenal wygrał dwa arcyważne i hitowe starcia z Chelsea (4:2) i Manchesterem United (3:1), dlatego zwycięstwo z Brentford było dla Tottenhamu obowiązkiem. Jednak "Koguty" od początku dopadła pewna niemoc, blokada, jak to miało miejsce w kilku meczach z niżej notowanymi rywalami lidze.
Brentford jednak też nie było zespołem chętnym do bardzo ofensywnej i szybkiej gry. W pierwszej połowie poważnie zagroziło raz, kiedy Ivan Toney mocno uderzył głową, ale Hugo Lloris zdołał odbić za boisko.
W drugiej części obraz gry nie ulegał zmianie. Tottenham sprawiał wrażenie ospałego. Wyższy bieg próbowali wrzucić gospodarze, a akcje napędzał Christian Eriksen, były piłkarz "Kogutów". Duńczyk sam mógł zdobyć bramkę. Mierzył zza pola karnego przy słupku, ale w porę zareagował Lloris, zatrzymując tę próbę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ibrahimović nie przestaje zadziwiać. To nie fotomontaż!
Gorąco zrobiło się w doliczonym czasie gry. Najpierw Toney trafił głową w słupek, a chwilę później Harry Kane nieznacznie się pomylił, strzelając przewrotką.
Bezbramkowy remis z beniaminkiem Premier League może sporo kosztować Tottenham. Londyńczycy wypadli z TOP 4, co oznacza, że w tej chwili nie mają miejsca w Lidze Mistrzów. Tracą dwa punkty do Arsenalu, ale "Koguty' czeka jeszcze bezpośredni mecz z "Kanonierami".