Przyjezdni robili, co mogli, by nawiązać wyrównaną walkę z mistrzami Polski. Kielczanie jednak bardzo szybko odskoczyli i pewnie kontrolowali przebieg pojedynku. Już w 11. minucie o czas dla swojej ekipy poprosił Bartosz Jurecki (żółtobiało-biało-niebiescy prowadzili wtedy 6:4). Trener miał sporo uwag, ale przerwa nie przyniosła pożądanych efektów - po powrocie na parkiet gospodarze zaliczyli serię trzech bramek z rzędu i szczypiorniści z Piotrkowa znaleźli się w tarapatach.
Trener Tałant Dujszebajew rotował składem, jego zawodnicy grali spokojnie, bez nerwów. Szczególnie dobrze w ich wykonaniu wyglądała współpraca z obrotowymi - najpierw doskonale na kole spisywał się Artsiom Karalek, później swoje szanse wykorzystywał też Nicolas Tournat.
Już w pierwszej połowie w szeregach Łomży Indrustrii zadebiutowali Benoit Kounkoud, Nedim Remili i wychowanek kieleckiej ekipy Szymon Wiaderny - wszyscy zapisali się na liście zdobywców bramek.
W zespole gości grę ciągnąć starali się Piotr Swat i Filip Surosz, ale ich trafienia to było za mało na mistrzów Polski. Ci, chociaż też popełniali błędy, dzięki szybko wypracowanej przewadze, mieli dużo komfortu. Pomyłki nie były bolesne, a prowadzenie cały czas oscylowało wokół dwucyfrowej liczby.
Na piętnaście sekund przed końcem spotkania czterdziestą bramkę rzucił Igor Karacić - ostatecznie kielczanie zwyciężyli dwunastoma trafieniami.
Łomża Industria Kielce - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 40:28 (19:11)
Czytaj też:
Torus Wybrzeże wygrało po horrorze. Derby dla Gdańska
Szybka robota w Głogowie. Duża moc Orlenu Wisły
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!