Tryby bardzo dobrze zazębiły. Azoty Puławy z punktami w Zabrzu

PAP / Tomasz Wiktor / Na zdjęciu: Boris Zivković
PAP / Tomasz Wiktor / Na zdjęciu: Boris Zivković

Azoty Puławy nie miały większych problemów z Górnikiem Zabrze, wygrywając 38:32 na terenie rywala. Bardzo dobry występ zanotowali zwłaszcza Piotr Jarosiewicz i Marek Marciniak.

Pierwsze minuty meczu zdecydowanie należały do Piotr Jarosiewicza. Skrzydłowy Azotów szybko otworzył wynik meczu, a i w kolejnych akcjach łatwo znajdował pozycje do rzutów. Wykorzystywał je bezbłędnie. Zabrzanie przede wszystkim mieli problemy z bronieniem ataków rywali, przez co nieznacznie przegrywali.

Co jeszcze zwracało uwagę w grze Azotów, to szybkie wznawianie gry ze środka boiska po stracie bramki. Tutaj kilka razy szybkie rajdy kończył drugi ze skrzydłowych Marek Marciniak. Sporo akcji kończyło się rzutami sprzed linii pola bramkowego, bądź po indywidualnych zagraniach, bądź dograniami do obrotowego. Kilka razy rzutami w swoim stylu raził Kacper Adamski.

Po kwadransie puławianie prowadzili 12:8. Bardzo dobrą zmianę dał im Boris Zivković. Austriak wreszcie zagrał na miarę oczekiwań. Skuteczność rzutowa przyjezdnych wynosiła wtedy niemal 90 procent, a Górnik prawie o jedną trzecią mniej. Bezbłędny na początku Patryk Mauer pomylił się dwa razy z rzędu. Dodatkowo kilka razy z piłką zderzył się robiący furorę od początku sezonu Wojciech Borucki. Tymczasem jego kolegom wychodziło niemal wszystko.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach

W ekipie gospodarzy dobre wrażenie robił obrotowy Dmytro Ilczenko, a także Piotr Rutkowski. Słabiej spisywał się za to Damian Przytuła. Tak opisana sytuacja na parkiecie skutkowała sześciobramkową przewagą gości na półmetku zawodów.

Drugą połowę lepiej rozpoczął Górnik, który szybko odrobił prawię połowę strat. Złożyły się na to głównie błędy rywali w ofensywie, spowodowane mocniejszą grą, a "z przodu" dobrze zaczął grać Rennosuke Tokuda. Azoty w końcu się otrząsnęły i w 41 min. sytuacja powróciła jednak do stanu sprzed przerwy (26:20).

Niemal niewidoczny był najskuteczniejszy ostatnio gracz zabrzan Dmytro Artemienko. Na niewiele zdało się przebudzenie Przytuły. Po przeciwnej stronie trwał koncert Jarosiewicza i Zivkovicia. Do tego duetu przyłączał się co jakiś czas inny z solistów orkiestry Roberta Lisa. Tego muzycznego spektaklu zabrzanie nie zdołali już przerwać.

PGNiG Superliga:

Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 32:38 (15:21)

Górnik: Wyszomirski, Liljestrand, Kazimier - Mauer 7/2, Ilchenko 7, Tokuda 5, Rutkowski 3, Artemenko 3/2, Bachko 3, Przytuła 2, Kaczor 2, Wąsowski
Karne: 4/5
Kary: 8 min. (Rutkowski, Kaczor, Przytuła i Wąsowski - po 2 min.)

Azoty: Borucki, Koszowy - Fedeńczak, Jarosiewicz 10/1, Adamski 9, Przybylski 1, Burzak 4, Kowalczyk, Zivković 6, Janikowski 2, Valles 3/1, Marciniak 3
Karne: 2/2
Kary: 6 min. (Burzak, Janikowski i Kowalczyk - po 2 min.)

Sędziowali: Korneliusz Habierski oraz Grzegorz Skrobak (Głogów)
Widzów: 800

Zobacz także:

Orlen Wisła Płock znokautowała rywali -->
Zabawa w kotka i myszkę sąsiadów w tabeli -->

Komentarze (2)
avatar
niebieskic1
30.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak , tryby zazębiły , spotkały się dwa kompletne żenujące dna , jedno to Zabrze , Czytaj całość