Ruch Chorzów wciąż z zerem! MKS PR URBIS Gniezno wykonał bardzo ważny krok

Materiały prasowe / MKS PR Gniezno / Na zdjęciu: szczypiornistki MKS PR URBIS Gniezno
Materiały prasowe / MKS PR Gniezno / Na zdjęciu: szczypiornistki MKS PR URBIS Gniezno

Nie zabrakło emocji w pojedynku drużyn z dolnych rejonów ligowej tabeli. Po interesującym starciu zespół MKS PR URBIS Gniezno pokonał KPR Ruch Chorzów 29:25. Tym samym ekipa z pierwszej stolicy Polski wykonała ważny krok w kierunku utrzymania.

Oba zespoły przed spotkaniem doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że na parkiecie dojdzie do walki o bardzo ważne punkty w kontekście utrzymania w rozgrywkach PGNiG Superliga kobiet. Przed sobotnią konfrontacją dorobek punktowy KPR Ruchu Chorzów był zerowy, natomiast MKS PR URBIS Gniezno miał na koncie tylko dwa "oczka".

Zgodnie z przewidywaniami, spotkanie od początku trzymało w napięciu. Najpierw była wymiana ciosów, a później mieliśmy festiwal błędów przeplatany z paradami bramkarek. Minimalną przewagę miały miejscowe. W 12. minucie MKS odskoczył trochę mocniej, bo na trzy trafienia. Właśnie wtedy sztab szkoleniowy Ruchu poprosił o czas.

Niemoc przyjezdnych trwała. W 17. minucie było już 10:5. Chorzowianki szukały jednak pomysłu na przerwanie złej passy i w końcu się udało. Zaczęły lepiej bronić i skuteczniej grały w ataku. To zaowocowało odrabianiem strat. Później forma obu ekip falowała.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!

Wydawało się, że na przerwę gnieźnianki zejdą z prowadzeniem 14:10. Sędziowie podyktowali jeszcze bezpośredni rzut wolny i... tutaj mieliśmy sporą niespodziankę! Paula Masiuda znalazła sposób na pokonanie gnieźnieńskiej bramkarki. Rzuciła przepięknie, dając zespołowi 11. trafienie. Chyba sama w to nie dowierzała.

W 36. minucie, gdy gra gospodyń nieco się załamała, trener Robert Popek poprosił o czas. Uznał, że przy stanie 16:14 musi jeszcze mocniej zmotywować swoje podopieczne do efektywnej walki o punkty.

42. minuta to time-out dla przyjezdnych, przy stanie 19:16 dla rywalek. Wówczas jeszcze wszystko było oczywiście możliwe. Przewaga miejscowych praktycznie przez cały czas oscylowała w granicach trzech bramek. "Niebieskie" starały się gonić, ale bez efektów.

Na pięć minut przed końcem MKS odskoczył na pięć bramek. Wtedy wydawało się już, że chorzowianki nie wyrządzą gospodyniom żadnej krzywdy. Powrotu Ruchu faktycznie nie było. MKS w pełni zasłużenie wygrał po raz pierwszy w regulaminowym czasie gry.

Ten mecz nie był zbytnio piękną reklamą piłki ręcznej. Było sporo fauli, dość dużo strat i nieprzemyślanych zagrań, ale... tutaj, jak to mawia selekcjoner Czesław Michniewicz, nie liczył się styl, jednak wynik. Dla obu ekip ważne były jedynie punkty.

MKS PR URBIS Gniezno - KPR Ruch Chorzów 29:25 (14:11)
MKS:

Hoffmann, Kobyłecka - Chojnacka, Giszczyńska, Guziewicz, Hartman, Kaczmarek 3, Kasprowiak 6, Kuriata 1, Łęgowska 7, Matysek 7, Nurska 4, Siwka, Świerżewska 1, Tanaś, Widuch.

Karne: 4/4

Ruch: Ciesiółka, Knapik - Bondarenko 1, Bury 1, Doktorczyk, Grabińska, Gryczewska M. 3, Iwanowicz, Jasinowska 4, Kiel, Kolonko 7, Masiuda 4, Miłek, Polańska 3, Stokowiec 2, Sytenka.

Karne: 2/2

Czytaj także:
Wielki niedosyt po rewanżu. Mistrzynie Polski żegnają się z Ligą Europejską
Ciasno w walce o piąte miejsce. Chrobry dołączył do stawki

Komentarze (0)