Po meczu niemal wszyscy kadrowicze i osoby związane z reprezentację miały świadomość straconej szansy. Mecz z Francuzami wcale nie musiał skończyć się porażką, do 50. minuty zanosiło się na wyrównaną końcówkę, na wynik mogła wpłynąć jedna akcja. Zadecydował mały przestój w momencie, kiedy to Polacy mieli dobrać się faworytom do skóry. Francuzi wyszli na trzybramkowe prowadzenie przy grze w osłabieniu.
- Wyszliśmy na boisko z zamiarem zwycięstwa i tylko drobiazgi zadecydowały. Kluczowy moment - strata dwóch bramek w przewadze, wtedy nasz plan trochę się posypał. Jestem jednak bardzo dumny z zespołu. Byliśmy dobrze przygotowani i wykonaliśmy plan w znacznym stopniu. Skala trudności była największa z możliwych, graliśmy z mistrzami olimpijskimi. Pomimo to, byliśmy w grze do końca. Wierzymy, że ze Słowenią taka jakość da nam sukces - analizował trener Patryk Rombel.
To nie był występ idealny, nie wszystko zafunkcjonowało tak jak przewidywano. Swojego dnia na prawej stronie nie miał Michał Daszek, pod względem rzutowym nie stanowił zagrożenia. Czasem brakowało skuteczności, w ostatnich minutach obudził się francuski bramkarz Vincent Gerard.
- Był taki moment, że myśleliśmy o wprowadzeniu Szymona Działakiewicza, ale Michał Daszek robi na boisku wiele innych rzeczy oprócz rzucania bramek, jest dla nas bardzo cenny. Szymon na pewno będzie nam potrzebny w kolejnych spotkaniach - wyjaśnił Rombel.
- Zabrakło tej kropki nad i, żebyśmy wyszli na prowadzenie. Wtedy mecz mógłby wyglądać inaczej - przyznał środkowy Michał Olejniczak. Polacy naciskali mistrzów olimpijskich, ale ani razu nie zdołali wyjść na prowadzenie. Uczucie niedosytu jest spore, szczególnie że Francuzi nie rozegrali wybitnego meczu, co na konferencji prasowej podkreślali trener Guillaume Gille i obrotowy Nicolas Tournat.
- Bezpośrednio po spotkaniu spojrzałem w statystyki i okazało się, że obie drużyny popełniły mnóstwo błędów. Chyba wszystkim udzieliła się atmosfera inauguracji. Spodek odlatywał, ale Francuzi pokazali swoją klasę - ocenił Olejniczak, który był jednym z bohaterów po polskiej stronie. Na boisko wyszedł dzięki solidnej dawce leków przeciwbólowych, które uśmierzyły ból stawu skokowego. Pomimo to, znakomicie wywiązywał się z zadań. Jakby tego mało, to na początku drugiej połowy niefortunnie upadł na rękę i bezpośrednio po meczu miał udać się do szpitala na diagnostykę.
Kolejny mecz Polaków 14 stycznia ze Słowenią (godz. 20.30).
Z Katowic Marcin Górczyński, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie
ZOBACZ:
Spodek prawie poniósł Polaków
Rywale Biało-Czerwonych wchodzą do gry