MKS FunFloor Lublin nie próżnuje. Robi wszystko, by odzyskać panowanie

Materiały prasowe / MKS Lublin / Na zdjęciu: szczypiornistki MKS FunFloor Lublin
Materiały prasowe / MKS Lublin / Na zdjęciu: szczypiornistki MKS FunFloor Lublin

MKS FunFloor Lublin przed rozpoczęciem nowego sezonu Orlen Superligi nie próżnuje. Ma już za sobą towarzyski turniej w Rumunii, a teraz walczy na Słowacji.

4 sierpnia MKS FunFloor Lublin rozpoczął przygotowania do nowego sezonu ORLEN Superligi. Z tego powodu klub obecnie przebywa w Rumunii, gdzie miał nawet okazję rywalizować w towarzyskim turnieju.

W ramach towarzyskich spotkań lublinianki mogły zmierzyć się z zespołami, które rywalizują w Liga Florilol MOL. Mowa konkretnie o HCM Minaur Baia Mare, HC Zalau i CSM Corona Brasov.

Polska drużyna pokonała jedynie ostatni z wymienionych (30:26). Z pozostałymi ekipami MKS był bezradny. Z tego powodu wyjechał z Rumunii w nienajlepszych humorach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co oni wymyślili?! Zobacz, co robią ci koszykarze

Jednak lubelskie szczypiornistki w mgnieniu oka zamieniły Rumunię na Słowację. Tam piłkarki ręczne oprócz treningów postanowiły zgłosić się do towarzyskiego turnieju, który rozpoczął się 10 sierpnia, a zakończy 13.

W pierwszym meczu MKS pokonał miejscowy zespół Iuventę Michalovce 26:23. Gorzej poradził sobie w meczu z Alba Fehérvár KC, który przegrał wynikiem 25:26.

- Pozwoliłyśmy dziś rywalkom na oddanie zbyt wielu rzutów z drugiej linii. Nasze przeciwniczki miały dobrze dopracowany ten element. My natomiast powinnyśmy poprawić naszą skuteczność rzutową. Bramkarka drużyny przeciwnej była jednak w bardzo dobrej dyspozycji. W niektórych sytuacjach miałyśmy problem z jej pokonaniem - powiedziała po ostatnim meczu Aleksandra Tomczyk cytowana przez oficjalny portal klubu.

Na zakończenie imprezy drużyna z Lublina zmierzy się z grającą w naszej lidze Galiczanką. 22-krotne mistrzynie Polski czterokrotnie w kampanii 2022/2023 okazały się lepsze od szczypiornistek ze Lwowa.

Przeczytaj także:
Wielki powrót do Polski. Wybór mógł tylko jeden

Źródło artykułu: WP SportoweFakty