Kolejna "czterdziestka" mistrzów Polski

Materiały prasowe / Biuro Prasowe Orlen Superligi / Zawodnicy zespołu z Kielc
Materiały prasowe / Biuro Prasowe Orlen Superligi / Zawodnicy zespołu z Kielc

Nie było w Kielcach "efektu nowej miotły". W pierwszym meczu pod wodzą Rafała Kuptela szczypiorniści z Kalisza ulegli mistrzom Polski 29:40.

Ostatnie dni, a nawet godziny były w Kaliszu dość nerwowe. Po niemal dwóch latach z drużyną rozstał się Paweł Noch - szkoleniowiec został zwolniony już po dwóch pierwszych meczach sezonu. Gracze Energi MKS przegrali na inaugurację z Gwardią Opole, a tydzień później ulegli MMTS-owi Kwidzyn. Na dzień przed trzecim starciem - pojedynkiem z mistrzami Polski, zarząd klubu ogłosił, że Noch przestał pełnić funkcję trenera, a jego miejsce zajmie Rafał Kuptel.

Niewiele miał więc czasu Kuptel na przygotowanie swojego nowego zespołu do spotkania w Kielcach. Kaliszanom udało się jednak uniknąć błędu popełnionego w Hali Legionów przez KGHM Chrobrego Głogów. Podopieczni Witalija Nata szybko dali się zdominować gospodarzom i chociaż w pewnym momencie wydawało się, że uchronią się przed wysoką porażką, to w końcówce żółto-biało-niebiescy włączyli szósty bieg i ostatecznie wygrali dwudziestoma trafieniami.

Kaliszanie zaczęli dobrze, nie przestraszyli się rywali i od pierwszych minut starali się prowadzić wyrównaną walkę. Udałoby im się to, gdyby nie kilka bardzo dobrych parad Miłosza Wałacha. Szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego wykorzystali skuteczne zagrania bramkarza i szybko odskoczyli na trzy bramki (7:4 w 9. minucie). Gdy wydawało się, że mistrzowie Polski pójdą za ciosem, przyjezdni znów zaczęli naciskać i odrabiać straty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Małysz wspomina wielką wpadkę. Nauczyciele byli bezlitośni

Zadanie ułatwił im fakt, że przez ponad 1,5 minuty grali w podwójnej przewadze - najpierw karę dwóch minut otrzymał Alex Dujshebaev, a po chwili na ławkę sędziowie wysłali Artsioma Karaleka. Kaliszanie wykorzystali moment i zdołali zmniejszyć przewagę żółto-biało-niebieskich do jednego trafienia - po kwadransie gry na tablicy wyników widniało 9:8.

Na więcej mistrzowie Polski nie pozwolili - znów zabłysnął Wałach, gospodarze zaczęli zdobywać bramki seriami i po trzydziestu minutach gry prowadzili już ośmioma bramkami.

Na domiar złego dla kaliszan, w drugiej części meczu musieli sobie radzić bez Piotra Krępy - w 27. minucie zawodnik zobaczył czerwoną kartkę na faul na biegnącym do kontrataku Cezarym  Surgielu. Obraz gry nie uległ jednak zmianie - kielczanie bez większych problemów kontrolowali wynik. Goście nie mieli pomysłu na odwrócenie sytuacji, a mistrzowie Polski robili swoje - na dziesięć minut przed końcem mieli przewagę dziesięciu trafień.

KS Kielce - Energa MKS Kalisz 40:29 (20:12)

Czytaj też:
Alarm w Kielcach. Lider wyłączony z gry

Źródło artykułu: WP SportoweFakty