7 bramek w pierwszej połowie i zaledwie 17 w całym spotkaniu zdołali rzucić szczypiorniści Energa MKS Kalisz w wyjazdowym spotkaniu z Corotop Gwardią Opole. Tak wysoka różnica była m.in. zasługą bramkarzy gospodarzy - Jakuba Ałaja i Mateusza Lellka.
- Myślę, że zawiodła skuteczność ze stuprocentowych pozycji. Ciężko nam było dojść do pozycji rzutowej, a kiedy już się udawało, to Jakub Ałaj czy Mateusz Lellek nas wyciągali - wyjaśnił Jacek Fajfer, zawodnik klubu z Kalisza.
- Myślę, że byliśmy przygotowani, ale ta koncentracja może nam uciekła. W końcowych momentach to oni dochodzili do pozycji rzutowych czy rzutów karnych i to nie wyglądało - dodał.
Dla kaliszan była to czwarta porażka w sześciu ostatnich spotkaniach ligowych. Mimo to podopieczni trenera Rafała Kuptela pozostali w czołowej ósemce z dorobkiem 18 punktów.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Kolejne spotkanie rozegrają w poniedziałek, 2 grudnia o godz. 20:30. W Hali Arena podejmować będą wtedy WKS Śląsk Wrocław. Jacek Fajfer podkreślił, nad jakimi elementami jego zespół musi pracować.
- Na pewno skuteczność rzutową i grę w obronie, grę jeden na jeden i może kontry, bo tego na pewno w pierwszej połowie zabrakło. W drugiej ruszyliśmy, ale z kolei w obronie nie wychodziło - zakończył.