Tkaczyk zapewnia, że mimo długiej przerwy, nie zapomniał jak gra się w piłkę ręczną. - Nie po to trenowałem przez całe życie, żeby po siedmiu miesiącach wszystko zapomnieć. Ale wiadomo, że w spotkaniu z Bośnią Sarajewo w Lidze Mistrzów nie czułem się jeszcze zbyt pewnie. Długa przerwa dała o sobie znać - przyznał na łamach Przeglądu Sportowego.
Jak wyglądał pierwszy mecz po kontuzji? - Szczerze mówiąc myślałem, że wyjdę na boisko w końcówce, zagram najwyżej parę minut. Proszę sobie zatem wyobrazić moje zaskoczenie, gdy w piątek po analizie wideo trener Ola Lindgren ogłosił wyjściową siódemkę i wymienił w niej moje nazwisko! Faktycznie, wystąpiłem z Bośnią od pierwszego gwizdka aż do 20. minuty. Grałem zarówno w ataku, jak i w obronie. Potem musiałem zejść, bo zabrakło mi powietrza - nie jestem jeszcze przygotowany fizycznie na tak długie granie. Po przerwie znowu pojawiłem się w wyjściowym składzie. Z tym że grałem już tylko w ataku. W sumie spędziłem na boisku około 40 minut - opowiedział Tkaczyk.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.