Paweł Piwko: Sobota mnie przeraziła

Największym problemem Edwarda Strząbały może okazać się zbyt duża liczba nowych zawodników, z których każdy chciałby decydować o obliczu zespołu. Memoriał Ryszarda Matuszaka pokazał, że ekipę Miedzi czeka jeszcze dużo pracy.

Paweł Piwko nie miał zbyt wesołej miny, kiedy legniczanie zdecydowanie ulegli pierwszoligowcom z Zabrza. Pojedynek z Chrobrym Głogów poprawił mu humor. - Sobota nieco mnie przeraziła. Na szczęście niedziela przyniosła więcej optymizmu. Musimy dalej, konsekwentnie robić swoje. Gołym okiem widać, że do zespołu przyszła spora grupa nowych zawodników. Stąd też mecze lepsze przeplatamy jeszcze fatalnymi występami jak ten z Zabrzem. Nie ma innej drogi. Musimy bardzo dużo grać i szukać formy – stwierdził prawoskrzydłowy.

Na szczęście do rozpoczęcia rozgrywek zostało jeszcze trochę czasu i zespół będzie się starał znaleźć wspólny język. - Szczerze trzeba powiedzieć, że to jest tak naprawdę pierwszy tydzień kiedy mamy do czynienia z piłkami. Wcześniej ładowaliśmy akumulatory. Pracowaliśmy nad siłą i lataliśmy po tatrzańskich szczytach.

Zapytaliśmy zawodnika, czy widzi różnice w przygotowaniach do sezonu w stosunku do zespołu kieleckiego. - Jest inaczej. W Vive trenowaliśmy bardziej systemem startowym. Pierwszy tydzień mocnej wstawki i później jak najwięcej grania. W Legnicy mieliśmy nieco dłuższy okres w którym organizm poddany był wytężonej pracy. Miejmy nadzieję, że szczyt formy będzie równie długi – zaznaczył z nadzieją reprezentant Polski.

Koniec zeszłego sezonu upłynął zawodnikowi na rehabilitacji. Obecnie wydaje się, że jest już po kłopotach. - Wiadomo, że miałem swoje problemy. Nie mogłem się przygotowywać tak jak to powinno wyglądać. Myślę jednak, że w tej chwili nie brakuje mi zbyt wiele do osiągnięcia odpowiedniej formy. Są pewne braki wydolnościowe, ale damy radę.

Piwko zwraca uwagę na doskonałą atmosferę jaka panuje w jego nowej drużynie. - W Zakopanem pracowaliśmy jak woły. Jest świetna, bardzo zgrana grupa. Naprawdę po raz pierwszy miałem przyjemność pracować z drużyną w której wszyscy mieścili się w wyznaczonych limitach. I solidarnie np. na Kasprowym Wierchu padaliśmy z nóg. Ta praca musi zaprocentować. Na tym buduję optymizm – zakończył popularny „Browar”.

Komentarze (0)