- Kilku z nich na początku roku udzieliło wywiadów, w których mówili, że jedziemy po złoto. Ale zanim po to złoto pojechaliśmy, wystartowaliśmy na towarzyskim turnieju w Danii, gdzie przegraliśmy dwa mecze, w tym z Norwegią 23:30. Okazało się, że piękne słowa nie zawsze mają pokrycie w faktach. Porozmawiałem z moimi zawodnikami, starałem się wytłumaczyć, że za deklaracjami musi iść forma, bo zamiast sukcesu może przyjść blamaż.
- Wolałbym trochę stonować nastroje. To nie jest tak, że nie stać nas na złoto, ale buńczuczne wypowiedzi są zbędne i niczego nie wnoszą.
- Medale są trzy i któryś z nich powinien trafić w nasze ręce. Ludzie pytają co mówi mi data 27 stycznia i chociaż wiem, że wtedy będzie finał w Lillehammer i chociaż moim marzeniem jest, by moja drużyna w nim zagrała, odpowiadam, że ta data nic mi nie mówi. Jesteśmy na początku pięknej drogi, której meta będzie w Pekinie. Po raz pierwszy od 28 lat mamy szansę reprezentować Polskę w piłce ręcznej na igrzyskach. Tyle tylko, że to droga bardzo długa i trudna. - powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej trener reprezentacji Polski, Bogdan Wenta.