Szczecinianie jechali na Mazowsze w roli zdecydowanego faworyta starcia z legionowską siódemką. Podopieczni Rafała Białego w pierwszej połowie byli o wiele lepsi od lidera I ligi grupy A, schodząc na przerwę z siedmiobramkową zaliczką. W drugiej części meczu gracze z Legionowa wrzucili jednak wyższy bieg, przez co ostatecznie Gaz-System Pogoń wygrała zaledwie 30:28. Powody słabszej gry w końcówce spotkania tłumaczy rozgrywający Portowców, Piotr Frelek:
- W zasadzie ostatnie piętnaście minut cały czas graliśmy w osłabieniu. Rywale wykorzystali tę okazję, wyszli do nas wysoko i wówczas zdecydowanie trudniej było nam wymyślić coś w ataku. Sam mecz nie był ciężki - pierwszą połowę wygraliśmy siedmioma bramkami, więc radziliśmy sobie bardzo dobrze. Sami zgotowaliśmy sobie taką końcówkę - uważa 41-letni szczypiornista.
Były król strzelców Ekstraklasy uważa, że kluczem do wygranej ekipy ze Szczecina była odpowiednia postawa w defensywie i skutecznie wyprowadzane kontrataki. - Walczyliśmy w obronie, dzięki czemu zaczęliśmy kontrować rywala, a nie on kontrował nas. Poprzednie mecze przegrywaliśmy właśnie w tym elemencie. Proszę sobie wyobrazić, że w Lubinie Zagłębie kontrowało nas czternaście razy! - wylicza Frelek.
Szczecinianie skorzystają teraz z przerwy w rozgrywkach, by popracować nad mankamentami, które uwidoczniły się w pierwszych grach tego sezonu. - Jest parę aspektów i elementów gry, które wymagają poprawy. Brakuje nam zgrania, brakuje konsekwencji w grze. Sporym kłopotem jest też nasza gra w przewadze. Indywidualnie osiągamy niezłe statystyki, zespołowo idzie nam gorzej - ocenia Frelek.
Następne spotkanie zawodnicy beniaminka PGNiG Superligi rozegrają 10 listopada, a ich rywalem będzie znajdująca się w strefie spadkowej ekipa Siódemki Miedź Legnica.