Mirosław Sanecki (Reflex Miedź Legnica): Przegraliśmy z bramkarzem Zagłębia Adamem Malcherem. Mieliśmy mnóstwo sytuacji strzeleckich, ale Malcher je bronił. Od tego zaczynało się nasze nieszczęście, czyli zabójcze kontry Zagłębia. Źle zaczęliśmy ten mecz. Goście odskoczyli na kilka bramek i to ustawiło całe spotkanie. W drugiej połowie był moment, kiedy przybliżyliśmy się do Zagłębia na cztery bramki. Znów jednak zabrakło skuteczności. Nikogo nie chcę wyróżniać w mojej drużynie. Skłaniam się raczej do krytyki kilku zawodników, ale to już zostanie załatwione w szatni.
Jerzy Szafraniec (Zagłębie Lubin): Pierwszą połowę mogliśmy wygrać większą różnicą bramek. Nie udało się to i Miedzianka po przerwie niebezpiecznie odrobiła kilka bramek. Na szczęście przetrzymaliśmy trudne monety i to grając w osłabieniu. Moje nerwowe reakcje na ławce nie wynikały jednak z tego, że w pamięci miałem mecz z poprzedniego sezonu, kiedy to przegraliśmy w Legnicy. Po prostu w sparingach przed sezonem kilka zdarzało się nam zmarnować przewagę wypracowaną w pierwszej połowie. Na szczęście udało nam się znów "odjechać" Miedzi.
Radosław Fabiszewski (Reflex Miedź): Zagłębie zagrało fantastycznie kontrą. Na początku meczu rywale szybko nam odskoczyli na kilka bramek. My graliśmy atak pozycyjny, a rywale nas wręcz karcili kontrami. Trzeba zwrócić uwagę, że bardzo mało zdobywali bramek z ataku pozycyjnego. Ten element gry zadecydował o naszej porażce.
Przemysław Rosiak (Reflex Miedź): Mecz od samego początku nie ułożył się po naszej myśli. Myślałem, że bardziej powalczymy o zwycięstwo. Zagłębie wypunktowało nas kontrami w pierwszej połowie. W drugiej ciężko już było ich dogonić. Szkoda, ale trzeba zapomnieć już o tym meczu i myśleć o następnych.
Sylwester Skalski (Zagłębie Lubin): To, że grałem jeszcze niedawno w Miedzi nie miało dla nie większego znaczenia. Mecz jak każdy inny, choć nie ukrywam, że sentyment do Miedzi pozostał. Nie odpuszczałem swoim byłym kolegom z drużyny, bo piłka ręczna to przecież gra kontaktowa. Mecz dobrze nam się ułożył. Kontrolowaliśmy jego przebieg przez 60 minut.