O zainteresowaniu wicemistrzów Polski dwójką kwidzyńskich szczypiornistów informowała we wtorkowe popołudnie na naszych łamach Polska Agencja Prasowa. Problem w tym, że w Kwidzynie nikt nie potwierdził tych doniesień, a co więcej, zostały one z miejsca zdementowane.
- Powiem szczerze, że o tych ruchach dowiedziałem się z waszego portalu, bo wcześniej nic o tym nie słyszałem. Nikt z Płocka się z nami nie kontaktował. Plotki różne chodzą, ale żadnych konkretnych rozmów nie było - postawiał jasno w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener MMTS-u Kwidzyn Krzysztof Kotwicki.
I choć Orlen Wisła oficjalnie interesowała się Antonim Łangowskim (rozmowy były prowadzone wcześniej), to temat ucichł po rezygnacji Andrzeja Miszczyńskiego i zmianie na stanowisku prezesa płockiego klubu. Kotwicki stwierdził w dodatku, że nawet jeśli Nafciarze zgłoszą się po jego podopiecznych, to rozmowy nie będą łatwe: - Obaj mają jeszcze roczny kontrakt - zdradził, po chwili dodając: - Mam od prezesa gwarancję, że Daszek na pewno nie będzie puszczony, a co będzie z Tolkiem Łangowskim? Tego jeszcze nie wiadomo.
Szkoleniowiec kwidzyńskiego klubu uważa ponadto, że transfer Łangowskiego i Michała Daszka nie wpłynie w tej chwili odpowiednio na rozwój ich karier. - Dla nich jest jeszcze za wcześnie by przechodzili do Płocka. Nie wierzę w to, że idąc do Wisły, gdzie Płock będzie grał w europejskich pucharach i będzie chciał się odbudować po tym sezonie, Daszek zostanie wpuszczony do gry. U mnie w każdym spotkaniu zagra więcej niż pół meczu, co będzie dla niego większą korzyścią - powiedział.
Podobnie ma się sprawa z rok starszym "Tolkiem" Łangowskim: - Mówiłem mu, że teraz po odejściu Adamuszka ma szansę pokazania się i będzie grał zdecydowanie więcej, a w Płocku, no nie oszukujmy się, będzie większa presja wyniku, a z graniem będzie różnie - stwierdził Kotwicki. Wygląda więc na to, że dotychczasowe doniesienia były jedynie plotkami.