[b]
Derby w atmosferze... przyjaźni[/b]
Na to spotkanie w Kaliszu czekano od dłuższego czasu. Miejscowy pierwszoligowiec miał udowodnić swoje aspiracje do walki o czołowe lokaty w lidze, pokonując lokalnego rywala. Działacze klubu z najstarszego miasta liczyli do dobrą frekwencję i się nie zawiedli. Na trybunach Kalisz Areny pojawiło się ponad 1000 fanów, w tym spora grupa kibiców z Ostrowa Wielkopolskiego.
Mimo animozji panujących między miastami, spiker zawodów zachęcał do... wzajemnego dopingu i gry pod hasłem "szczypiorniak łączy". - Zarządy obu zespołów żyją w przyjaźni, ale na boisku to była wojna. Warto podkreślić, że toczyła się ona w bardzo sportowej atmosferze - przyznał szkoleniowiec ostrowian Witold Rojek, który jest niezwykle szanowaną osobą w grodzie nad Prosną. To właśnie on podjął się prowadzenia KPR Szczypiorno w pierwszych latach po reaktywacji klubu blisko siedem lat temu.
Faworyt był tylko jeden
- Nawet osłabieni byliśmy faworytami tego meczu, bo nie można zapominać, że rywale również przystępowali do spotkania w niepełnym składzie - przyznał w pomeczowym komentarzu Bruno Budrewicz, który nie mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych.
- Ten mecz powinniśmy wygrać już w pierwszej połowie. Prowadziliśmy 13:10 i nagle zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie w ataku, niepotrzebnie się spieszyliśmy. Ostrovia zremisowała wykorzystując nasze błędy. Trzeba przyznać, że ten wynik im się należał - przyznaje opiekun gospodarzy.
Jak przyznaje, winnych porażki musi szukać we własnej drużynie. - Daliśmy przeciwnikowi wrócić do gry i przegraliśmy część meczu, w której byliśmy lepsi. Wisiało to szczęśliwe zakończenie meczu w końcówce, ale nie rozumiem dlaczego tak rozegraliśmy ostatnią piłkę. Podobnie w obronie. Nie wiem, jak mogliśmy się tak zachować grając dodatkowo w przewadze - dodał.
Rojek: Punktów będziemy szukać gdzie indziej
- Całe szczęście, że skończyło się remisem, bo teraz pewnie obie strony są zadowolone. Nikt nie wraca do domu z pustymi rękoma - mówi trener drużyny, która w ostatniej akcji pojedynku doprowadziła do wyrównania. Z tezą nie zgadzają się gospodarze. - Powinniśmy to po prostu wygrać - mówi Mariusz Kuśmierczyk.
Mimo licznych komentarzy o nie najwyższym poziomie spotkania, Witold Rojek pozytywnie ocenia widowisko w najstarszym mieście w Polsce. - To był dobry mecz na solidnym, pierwszoligowym poziomie. Może niektórzy chcieliby więcej ognia, bo to były derby, ale proszę pamiętać, że atmosfera, która obecnie panuje między zespołami powoduje, że bez mówienia jeden drugiemu wiemy, że punktów będziemy musieli szukać gdzie indziej. Nie chcemy się wyrzucać, narażać na kontuzje, pauzy, bo mamy jeszcze dwunastu innych rywali - kończy.