Sprawdzian wielkości Barcelony, Veszprem w drodze do raju - zapowiedź rewanżowych meczów ćwierćfinału Ligi Mistrzów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Barcelona i Vardar odrobią straty z pierwszego meczu czy może w Final Four zobaczymy trzy niemieckie drużyny? W weekend zapadną decydujące rozstrzygnięcia w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów.

Serię rewanżowych gier podobnie jak i przed tygodniem zainauguruje potyczka MKB Veszprém z francuskimi bogaczami, Paris Saint-Germain. Po pasjonującym i trzymającym do ostatnich sekund widowisku w Paryżu, w Veszprem Arenie zapadnie pierwsze z kluczowych rozstrzygnięć tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Pytaniem pozostaje czy to mistrzowie Węgier czy Francji po raz pierwszy w historii wywalczą bilety do Kolonii.

Przed startem rewanżowego spotkania na Węgrzech bliżej awansu są podopieczni Antonio Carlosa Ortegi. Madziarzy wywieźli z Paryża niezwykle cenną dwubramkową zaliczkę (28:26), nikt jednak w klubie z Veszprem nie czuje się już zwycięzcą rywalizacji. - Pomimo tego, że wygraliśmy pierwszy mecz, nic nie jest rozstrzygnięte. Znowu zaczynamy od zera. Kiedy grasz z takim rywalem jak PSG nie ma znaczenia, czy masz dwie czy cztery bramki zaliczki. Wszystko może się zdarzyć - uważa Laszlo Nagy, który w pierwszym meczu zdobył 10 bramek.

Z opinią potężnego rozgrywającego zgadza się Ortega. - Każdy kto myśli, że jesteśmy już w Kolonii popełnia wielki, wielki błąd - stwierdza. Madziarzy wydają się jednak być na dobrej drodze do Final Four, tym bardziej że w sobotę będą mogli liczyć na wsparcie żywiołowej publiczności. W swojej twierdzy MKB nie przegrało jeszcze w tej edycji Ligi Mistrzów, czego świadomość mają Francuzi.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

- Zdajemy sobie sprawę, że musimy oczekiwać jednej z najgorętszych hal w Europie, gdzie okropnie ciężko o wygraną, ale zrobimy co w naszej mocy. Veszprem jest od nas bardziej doświadczone, różnica między dwoma czy pięcioma bramkami nie jest jednak wielka i wszystko jest możliwe - dodaje trener PSG, Philippe Gardent.

Identyczną stratę jak paryżanie postarają się odrobić również szczypiorniści Vardaru Skopje. Podopieczni Raula Gonzaleza przed tygodniem przegrali we Flensburgu zaledwie 22:24 i w sobotnim rewanżu nie będą bez szans, tym bardziej że zagrają w wypełnionej po brzegi hali Borisa Trajkovskiego. - Nic nie jest jeszcze przesądzone - uważa trener Macedończyków, zwracając uwagę na dotychczasowe świetne wyniki swojej drużyny we własnej hali - trzy remisy z takimi potęgami jak FC Barcelony, Paris Saint-Germain oraz HSV Hamburg.

Wikingowie z Flensburga do stolicy Macedonii wybrali się jednak pewni swego. Podopieczni Ljubomira Vranjesa w obecnej edycji Ligi Mistrzów ze zmiennym szczęściem radzą sobie na wyjazdach (trzy porażki w sześciu meczach), ale jak zapewnia sam szkoleniowiec, Flensburg chce powtórzyć zeszłotygodniowy wyczyn THW Kiel, które w Skopje rozbiło Metalurg aż 31:21. - Kiel pokazało że w hali Borisa Trajkovskiego można wygrać. My też zamierzamy wyjechać ze Skopje ze zwycięstwem - zapewnia.

Dla Wikingów sobotni mecz z Vardarem będzie dwusetnym występem w europejskich pucharach. Szczypiorniści z północy Niemiec nie mają jednak po swojej stronie historii - trzy ostatnie dwumecze w ćwierćfinale Ligi Mistrzów kończyły się ich porażkami. Teraz ponownie odpadną z rozgrywek na ostatniej przeszkodzie przed turniejem Final Four?

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Wspomniane już THW Kiel jest tak naprawdę jedyną drużyną praktycznie pewną udziału w turnieju Final Four jeszcze przed startem rewanżowej rywalizacji. Ekipa Alfreda Gislasona, mimo wcześniejszych przewidywań dziennikarzy i kibiców mówiących o poważnym kryzysie Zebr, rozbiła na wyjeździe Metalurg, wywożąc z jakże gorącego terenu w Skopje aż dziesięciobramkową zaliczkę (31:21).

Z porażką i brakiem szans na odrobienie strat w rewanżu w Sparkassen Arena pogodził się już trener Metalurga, Lino Cervar. - Emocje się już skończyły, nie ma co rozwodzić się zbytnio nad rewanżem. Mam nadzieję, że Kiel wygra teraz całe rozgrywki ponownie - powiedział Chorwat po pierwszym spotkaniu. W historii rozgrywek nie było dotychczas przypadku, by któryś z zespołów roztrwonił na swym parkiecie tak wysoką przewagę.

Zebry ponadto są niepokonane na własnym parkiecie w europejskich pucharach od 9 października 2011 roku, kiedy to dwa punkty z Kiel wywiozło Montpellier Agglomeration HB. Mimo tego przed zbytnim optymizmem przestrzega Alfred Gislason: - Jesteśmy teraz faworytami rywalizacji, ale nie powinniśmy myśleć o Kolonii przed końcem rewanżowego meczu. Nic specjalnego nie powinno się jednak wydarzyć i Zebry w niedzielę po raz czwarty zameldują się w Final Four Ligi Mistrzów.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Ekscytującą batalię o ostatnie miejsce w gronie finalistów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów stoczą zaś FC Barcelona oraz Rhein-Neckar Löwen. Pierwsze starcie obu ekip w Mannheim było prawdziwym spektaklem szczypiorniaka na najwyższym poziomie, a w roli głównego aktora wystąpił Uwe Gensheimer, autor 14 bramek (!) dla Lwów. Doświadczony skrzydłowy poprowadził swój zespół do nadspodziewanie wysokiego zwycięstwa 38:31. Czy siedem bramek zaliczki wystarczy, by podopieczni Gudmundura Gudmundssona wywalczyli awans do turnieju Final Four?

Obie strony zgodnie przyznają, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Dla drużyny Xaviera Pascuala rewanżowy mecz będzie prawdziwym sprawdzianem wielkości. Katalończycy swoich szans szukają... w historii. Dwa sezony temu Füchse Berlin na własnym parkiecie zdołało odrobić jedenastobramkową stratę z pierwszego meczu, a rok później Blaugrana wyeliminowała BM Atletico Madryt, mimo że pierwszy mecz przegrała na wyjeździe 20:25. Wszystko jest więc w rękach Dumy Katalonii.

- Spróbujemy wszystkiego by awansować, u siebie gramy zawsze lepiej - zauważa Pascual. Mimo wysokiej przecież zaliczki trudnego zadania spodziewają się gracze Lwów. - Przed startem rywalizacji nasze szanse wyglądały 40:60. Po wygranej w pierwszym meczu przedstawiają się już jako 52:48, ale w Barcelonie czeka nas istne piekło - uważa Andy Schmid, a menedżer Thorsten Storm dodaje: - Wszyscy wiedzą, że w Palau Blaugrana może wydarzyć się dosłownie wszystko.    Z każdego ćwierćfinałowego spotkania Ligi Mistrzów portal SportoweFakty.pl przeprowadzi relację na żywo!

Harmonogram rewanżowych meczów ćwierćfinału Ligi Mistrzów:

MKB Veszprém - Paris Saint-Germain / 26.04.2014, godz. 16:00 Pierwszy mecz: 28:26 dla Veszprém.

Vardar Skopje - SG Flensburg-Handewitt / 26.04.2014, godz. 17:00 Pierwszy mecz: 24:22 dla Flensburga.

FC Barcelona - Rhein-Neckar Löwen / 26.04.2014, godz. 20:15 Pierwszy mecz: 38:31 dla RNL.

THW Kiel - Metalurg Skopje / 27.04.2014, godz. 14:15 Pierwszy mecz: 31:21 dla Kiel.

Źródło artykułu:
W którym rewanżowym meczu ćwierćfinału LM będzie najwięcej emocji?
MKB Veszprém - Paris Saint-Germain
Vardar Skopje - SG Flensburg-Handewitt
FC Barcelona - Rhein-Neckar Löwen
THW Kiel - Metalurg Skopje
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (7)
BycjakZaporoże
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
DZIEKUJE N SPORT ZA TE TRANSMISJE "NA ZYWO". DZIEKUJE ZA PROPAGACJE TEGO SPORTU.  
avatar
Złoty Manolo
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Kiloni przesądzone w innych meczach wszystko może się zdarzyć  
avatar
hbll
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Typy bez zmian :) RNL Kiel Veszprem Vardar --- Najciekawiej w Barcelonie i Skopje. Jeśli Barcelona jednak wyeliminuje RNL to już chyba nie będzie takiej siły, by nie wygrała całych rozgrywek. Czytaj całość
avatar
zielin
25.04.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Chciałbym, żeby do THW dołączył Vardar, Veszprem i mimo wszystko Barcelona, ale to musi być gra na pełen gwizdek od 1 do 60 minuty.  
avatar
MS_
25.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Według mnie we wszystkich meczach, oprócz Kiel-Metalurg, wynik jest sprawą otwartą, będzie ciekawie. Ja obstawiam, że dalej zagra : RNL, Vardar, Kiel, no i właśnie mam dziwne przeczucie, że PSG Czytaj całość