Zawodnicy obu ekip zapewnili kibicom obserwującym niedzielne spotkanie prawdziwą jazdę bez trzymanki. Mecz był pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, a dwa punkty padły ostatecznie łupem podopiecznych Jerzego Szafrańca.
- W pierwszej połowie wydawało się, że mamy ułożony mecz. Po nerwowym początku zdołaliśmy w pewien sposób ustawić sobie przeciwnika, zdobywając siedmiobramkową przewagę. Po przerwie zaczęliśmy się jednak prezentować jak juniorzy - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl rozgrywający Miedziowych, Michał Bartczak. - W naszej grze pojawiły się proste błędy, co nakręcało rywali. Zrobiło się ciepło, lecz na szczęście nie na tyle gorąco, byśmy to spotkanie przegrali.
Lubinianie w pewnym momencie prowadzili z KPR-em 20:13, by następnie stracić sześć bramek z rzędu. Zwycięstwa ostatecznie Zagłębie jednak z rąk nie wypuściło. - Gdyby popatrzeć na wszystkie nasze mecze, to właśnie tak się one odbywają. Albo wysoko przegrywamy, albo zwyciężamy po sinusoidach. Fajnie, że tym razem zachowaliśmy zimą krew do samego końca i zdobyliśmy te dwa punkty - podkreśla doświadczony zawodnik.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Po porażce z PE Gwardią Opole mecz w Legionowie miał dla Zagłębia bardzo istotne znacznie. - Po ostatnim niepowodzeniu musieliśmy sobie odbić stracone punkty - nie kryje Bartczak. Dzięki niedzielnej wygranej Miedziowi na trzy kolejki przed końcem sezonu mają w tabeli cztery oczka przewagi nad dziesiątym Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski, któremu stawią czoła w najbliższy weekend.