- Nie mogliśmy sobie poradzić z bardzo dobrze broniącym Adamem Malcherem. Patryk Małecki miał pięćdziesiąt dwa procent skuteczności, a tymczasem my przegrywaliśmy do przerwy siedmioma bramkami - powiedział po zakończeniu meczu w Lubinie trener Miedziowych, Jerzy Szafraniec. Tamto spotkanie zawierało w sobie wiele dramaturgii. Gwardia prowadziła w nim bowiem już nawet dziesięcioma golami, lecz na niecałe trzy minuty przed końcem zawodów, na tablicy świetlnej widniał remis 24:24. Wówczas jednak dwoma paradami przypomniał o sobie nikt inny jak "Jogi", a kolejne dwie bramki dorzucone przez gwardzistów pozwoliły im na wyszarpanie zwycięstwa.
[ad=rectangle]
Scenariusz sobotniego spotkania w Opolu (25:24) był pod paroma względami podobny. Po raz kolejny walka o triumf toczyła się do ostatnich sekund, znowu także pierwszoplanową rolę odegrał Malcher, który reprezentował barwy Zagłębia w latach 2005-2013. - Znam zawodników Zagłębia, oni znają mnie i tak się bawimy w kotka i myszkę - wyjaśnił, z uśmiechem na ustach, golkiper i dodał: - Cieszymy się ze zwycięstwa, ale nie możemy go za długo świętować. W piątek czeka nas bowiem jeszcze większy krok do wykonania - walka o dwa punkty w Piotrkowie Trybunalskim. Przez cały tydzień będziemy ciężko trenować pod ten mecz. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko utrzymać się w lidze.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Malcher zawsze należał do wyróżniających się, nietuzinkowych bramkarzy, znających swoje rzemiosło i posiadających doświadczenie, pomimo niezbyt leciwego wieku. Były bramkarz reprezentacji nie może puszczać wielu piłek. Uczulałem swoich zawodników, że Adam należy do graczy pilnujących pewnych kanonów i określonych miejsc w bramce, będących jego domeną. Tak też się stało. W Lubinie obronił dwa ostatnie nasze rzuty w krótki róg, w Opolu uczynił podobnie w decydującej akcji - wyjaśnił Szafraniec.
Malcher zakończył spotkanie mocno poobijany, z rozbitym łukiem brwiowym i dyskomfortem w kolanie. Dużo bardziej niepokojąca jest informacja o drugim z urazów, ponieważ sam zawodnik wypowiadał się o nim z widoczną obawą. Ewentualna jego absencja w najważniejszym dotąd meczu sezonu dla Gwardii byłaby dla ekipy z Opola bardzo bolesnym ciosem.