Azoty Puławy to moralna okręgówka - rozmowa z Bogdanem Kmiecikiem, prezesem Górnika Zabrze

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Ma pan żal do prezesa Jerzego Witaszka o tego typu zagrywki?

- To nie jest styl fair play. Azoty już zimą próbowały rozebrać Stal Mielec, która się sypała i miała poważne kłopoty finansowe. Już wtedy widziałem, że w Puławach tego stylu nie mają. Wydaje mi się, że jak ktoś leży, to nie ma co go kopać.

Dzisiaj na miejscu ekipy z Mielca leży Górnik Zabrze?

- Górnik nie leży, my mamy w składzie dalej wielu świetnych zawodników, których chciałby mieć u siebie co drugi klub w tej lidze. Nie można jednak dopuszczać się zagrywek poniżej pasa. Gramy w jednej lidze i powinniśmy robić wszystko, by sobie wzajemnie pomagać, a nie rzucać się na leżącego jak sęp na dogorywającą padlinę. Nie mnie oceniać dlaczego tak się w Mielcu wydarzyło, ale każdy może mieć swoje kłopoty, z którymi musi sobie poradzić.

Prezes Witaszek - w pana opinii - był takim sępem?

- Nie tak powinno to wszystko wyglądać. To działo się za naszymi plecami. Takie wyszarpywanie zawodników, podbieranie ich i głaskanie pod włos. Z pewnością motywacja tych zawodników nie była potem taka, jak powinna być. To wszyscy wiemy i nie ma tego co ukrywać w tej rozmowie.

Ma pan wątpliwości co do tego, że zawodnicy ci dawali z siebie wszystko?

- Nie mówię o wątpliwościach, a o faktach, czyli rzeczach, które są stanem faktycznym. Pytał pan czy Azoty i prezes Witaszek się dobrze zachowują. Moim zdaniem - tak się zachowywać - to jest, moralnie, liga okręgowa. My się nie będziemy odgryzać, bo mamy swoją godność i zasady, którymi żyjemy.

Niemniej pan też kusił Jana Sobola i Marko Tarabochię.

- To prawda, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego. My musimy dalej mieć przed oczami nasze finanse i patrzeć jak cena ma się do jakości.

Skuteczność działaczy z Puław jest jednak wysoka, bo brązowe medale zdobyli.

- Oczywiście, ale do sukcesu można dojść w ten czy inny sposób. My przed rokiem doszliśmy do niego ciężką pracą i prawdziwą grą na boisku. I to jest piękne, z tego będę dumny całe życie. Czy działacze Azotów mogą być dumni z tego co zrobili? Być może, ale niesmak pozostał. Takie jest moje subiektywne zdanie.

Może lekarstwem na takie bolączki byłoby powołanie ligi zawodowej?

- Na pewno jest to dobre rozwiązanie i musimy je wdrożyć w życie dla dobra polskiego handballa. Dziś panuje u nas prawo dżungli, a tak być nie może. Liga zawodowa musi powstać, byśmy mogli normalnie żyć i normalni ludzie mogli odpowiednie decyzje podejmować.

Wierzy pan, że liga zawodowa powstanie już w przyszłym roku?

- Obawiam się, że jeszcze nie. Ma jednak powstać spółka, która byłaby podstawą powołania ligi. Kluby weszłyby w tę spółkę i już od początku pilnowałaby ona interesów klubów i unikała absurdów. My dziś najpewniej nie zagramy w pucharach, bo ktoś zmienił przepisy i sobie wymyślił, że awans tam będzie nie przez Puchar Polski, a przez czwarte miejsce w lidze. Tych absurdów jest bez liku. To tylko jeden z przykładów. Ten sposób myślenia i tego typu osoby do tego co my chcemy stworzyć nijak się nie ma. Tutaj zachodzi konflikt interesów klubów i związku.

Widzi pan szansę, by ten konflikt interesów zażegnać?

- Mam nadzieję, że prezes Kraśnicki zastanowi się nad tym i zrobi zmiany. Widzę, że do związku przychodzi mnóstwo młodych ludzi i to bardzo dobrze. Jeśli ta kadra będzie dynamiczna, młoda i z pomysłem - wtedy ze związkiem będzie łatwiej współpracować. Trzeba jednak wcześniej wyzbyć się tego konserwatyzmu, który tam panuje.
Bogdan Kmiecik może liczyć na pomoc prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik Bogdan Kmiecik może liczyć na pomoc prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik
Wspominał pan wcześniej o odchudzeniu budżetu. Na ile w nowym budżecie partycypować będzie miasto Zabrze - nowy współwłaściciel klubu?

- Miasto weszło do Górnika jako wspólnik. Wcześniej ja byłem 100-procentowym udziałowcem w spółce Handball Górnik Zabrze. Mocą uchwały rady miasta magistrat przejął 40 procent akcji i teraz układamy sobie tę współpracę. Trwa to 2-3 tygodnie i zobaczymy jak ta współpraca będzie wyglądać.

Na poważnie myślał pan o przeniesieniu klubu do innego miasta?

- To były troszkę kaczki dziennikarskie, ale oczywiście bez pomocy miasta nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Gdyby miasto Zabrze faktycznie zadecydowało, że nie chce nam pomagać - na przykład udostępniając halę czy reklamując się - na pewno zastanawialibyśmy się nad tym, czy gdzieś się nie przenieść, bo nie byłoby klimatu na handball. Nigdy jednak do końca tego tematu na serio nie brałem pod uwagę, bo we władzach miasta mieliśmy i mamy silnego partnera.

Piąta siła ligi ze Śląska - relacja z meczu Górnik Zabrze - PGE Stal Mielec

Czy zarząd Azotów Puławy przekroczył zasady fair play?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×