Marcin Lijewski: Po sezonie ciężko było mi myśleć o piłce ręcznej, ale definitywnie nie kończę kariery

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Rozegrałeś 251 meczów w reprezentacji Polski i ciężko nawet sobie wyobrazić tak dużą liczbę spotkań w kadrze. Jak pod koniec kariery reprezentacyjnej podchodziłeś do nowych zawodników w drużynie?

- Normalnie, taka jest kolej rzeczy. Czas przemija i podobnie jest w naszym przypadku. Wchodzi się do kadry jako młokos, płaci się frycowe. Później człowiek staje się pełnoprawnym członkiem tej kadry. W środku kariery jest się "ojcem chrzestnym", stanowiącym o obliczu drużyny na parkiecie i poza nim. U schyłku nadchodzi czas na to, by się pożegnać i ustąpić miejsca młodym chłopakom.

Na koniec kariery wróciłeś do Polski. Czy podczas ostatnich lat w Niemczech mocno ciągnęło ciebie do kraju?

- W Niemczech czułem się bardzo dobrze i nigdy nie było mi dane poczuć, że jestem kimś obcym. Jestem jednak Polakiem i tu jest moje miejsce. Nie wyobrażam sobie życia na stałe zagranicą, żeby moje dzieci nie myślały w innym języku niż w polskim. Nie wracałem też do żadnego beznadziejnego miasta, tylko do Gdańska. W tej chwili tak się on zmienił, że jest typowym europejskim miastem na wysokim poziomie. Życie w Gdańsku nie odbiega od europejskich realiów tak, jak to miało miejsce jeszcze kilkanaście lat temu.

Po awansie Wybrzeża Gdańsk do PGNiG Superligi od razu wzmocniłeś ten klub. Czy gdyby gdańszczanie awansowali rok wcześniej, nie wracałbyś do Polski przez Płock?

- Ciężko tutaj gdybać, na pewno nie żałuje żadnej decyzji.

W ubiegłym sezonie z jednej strony Wybrzeże było chwalone za fajną grę, ale końcówka nie była taka, jaką byście sobie wyobrażali. Czego zabrakło do utrzymania?

- Przede wszystkim zabrakło nam doświadczenia, ale również i pieniędzy. Ja uwielbiam tych fantastycznych chłopaków, ale mimo wszystko są oni bardzo młodzi i trzeba było płacić frycowe przez całą pierwszą rundę. Przegrywaliśmy różnicą jednej, bądź kilku bramek, często remisując teoretycznie wygrane mecze. Gdzieś tam te punkty nam pouciekały i w końcówce sezonu ich zabrakło. Dlatego ten spadek mnie tak boli, bo jakością gry, jaką pokazaliśmy w drugiej części sezonu, przynajmniej zasłużylibyśmy sobie na grę w play-offach. Przyszło nam się mierzyć w play-outach i drużyna nie wytrzymała tego obciążenia psychicznie. Dlatego właśnie jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.

Zauważyłem, że głównym problemem drużyny była taka przypadłość, że gdy traciła ona kilka bramek, nie potrafiła już tego "wyciągnąć" i pojawiały się bardzo proste błędy, których kibice nie byli świadkami w spotkaniach, w których od początku wszystko wychodziło...

- Dokładnie, zgodzę się z tym. Gdy zaczynaliśmy mecz "z wysokiego c", to potrafiliśmy utrzymać poziom przez całe zawody. To jest typowa cecha młodych, niedoświadczonych zespołów.
W Wybrzeżu większość kadry stanowili w ubiegłym sezonie młodzi zawodnicy W Wybrzeżu większość kadry stanowili w ubiegłym sezonie młodzi zawodnicy
Czy zdziwił ciebie fakt, że będący w kręgu prowadzonej przez ciebie drugiej reprezentacji Polski Łukasz Rogulski, Hubert Kornecki, czy Artur Chmieliński zostali w I lidze?

- Nie zdziwiło mnie to i pewnie na ich miejscu podjąłbym tę samą decyzję, mając te wybory, które oni mieli. Pomimo iż jest to tylko I liga, nie będzie to dla nich stracony rok. Doświadczenie, które mogą nabrać w takiej drużynie jak Wybrzeże, na pewno zaprocentuje na przyszłość.

W przeciwieństwie do tej trójki oraz wielu innych zawodników Wybrzeża, ty nie zdecydowałeś się na grę na niższym poziomie. Jakie były powody?

- Powiem szczerze, po porażce z drużyną z Wrocławia byłem zdruzgotany. Z pewnością w przekroju całego sezonu nie graliśmy gorszego handballu od wrocławian, ale oni mieli starszych i bardziej doświadczonych zawodników i w decydującej batalii to zaprocentowało. Ciężko było mi myśleć o piłce ręcznej i jak tylko mogłem, odżegnałem od siebie myśl dalszego grania. Uważam, że moja kariera potoczyła się w taki sposób, że już wystarczy. Podjąłem wewnętrzną decyzję, że nie będę grał, ale czas goi rany. Człowiek zaczyna wówczas myśleć z zupełnie innej strony. Ten sport jest całym moim życiem i nie chcę jeszcze wieszać butów na kołek tym bardziej, że cały czas dzwonią do mnie kluby z różnymi ofertami. Coraz bardziej trzeźwo na nie patrzę i gdy dostanę konkretną, intratną propozycję, to się nad nią zastanowię.

Latem byłeś bliski podpisania kontraktu z Paris Saint-Germain. Dlaczego ostatecznie nie doszło do parafowania umowy?

- Byliśmy już prawie dogadani, ale po prostu kwestie finansowe nie były takie, jakich bym oczekiwał.

Przygotowywałeś się do sezonu wraz z Wybrzeżem. Bywałeś na treningach swojego ostatniego klubu. Jak oceniasz swoją aktualną dyspozycję?

- To, że się przygotowywałem, to chyba za duże słowo. Powiem tak, że bywałem czasami na treningach. Mój wiek i metabolizm robi swoje, ale chcę utrzymać moje ciało w dobrej kondycji. Jak tylko mogę, idę pograć w piłkę nożną z chłopakami, czy na siłownię. Dalej sprawa mi to dużą frajdę.

Czy Marcin Lijewski pojął słuszną decyzję w sprawie końca kariery?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×