Jakikolwiek inny rezultat niż pewne zwycięstwo Orlen Wisły Płock we Wrocławiu należałoby uważać za wielką niespodziankę. Płocczanie dysponują bardzo szerokim składem i walczą o mistrzostwo Polski, podczas gdy trener Śląska Wrocław Piotr Przybecki musi szukać wszelakich sposobów, by zakamuflować krótką ławkę rezerwowych.
Początkowo w spotkaniu określanym mianem starcia Dawida z Goliatem nie było widać różnicy między zespołami. Wrocławianie zdołali nawet zbudować trzybramkową przewagę i niewiele zabrakło, by dowieźli prowadzenie do przerwy. Ostatecznie na odpoczynek zespoły udały się przy wyniku 14:14, co i tak należy uważać za sukces Śląska.
- Mieliśmy krótki okres przygotowania do tego meczu, jesteśmy po spotkaniach reprezentacji. W weekend każdy z nas rozegrał po 2-3 pojedynki - argumentował słabszą postawę w pierwszej odsłonie skrzydłowy Orlen Wisły Adam Wiśniewski.
Druga połowa przebiegała już pod zdecydowane dyktando płocczan. Śląsk podobnie jak w wielu spotkaniach w tym sezonie nie zdołał wytrzymać narzuconego przez siebie tempa i stracił szansę na korzystny rezultat. - Może w pierwszej połowie Śląsk Wrocław postawił trudne warunki przeciwko nam, aczkolwiek w drugiej połowie my narzuciliśmy swoje tempo gry. Udało nam się wygrać dziewięcioma bramkami i z tego należy się cieszyć - ocenił Wiśniewski.