W piątek, czyli przededniu pojedynku z zabrzanami, Milas nie trenował z zespołem z powodu złego samopoczucia, spowodowanego gorączką. Podczas samego spotkania, po jego postawie nie było jednak widać ani śladu osłabienia organizmu.
Co prawda bośniacki rozgrywający Gwardii nieco przygasł w końcówce, lecz pierwsze 45 minut było prawdziwym popisem w jego wykonaniu. Raz po raz celował wówczas w górne rejony bramki Górnika, legitymując się niemalże stuprocentową skutecznością. Często zdobywał gole, kiedy opolanie byli zmuszeni do walki "pięciu na sześciu".
- Na treningach ćwiczymy rozgrywanie akcji w osłabieniu i z Górnikiem dobrze nam to wychodziło. Założeniem trenera na ten pojedynek było granie zespołowe, przy jednoczesnym unikaniu indywidualnych zagrań. Miałem wiele czystych pozycji rzutowych, ale to dzięki temu, że cała drużyna była świetnie przygotowana do meczu. Zagrałem pomimo osłabienia chorobą i czułem się dobrze. Nie mogę natomiast powiedzieć, by sędziowie prezentowali wysoki poziom, ale na ten temat nie chcę się dłużej rozwodzić. Najważniejsze jest nasze zwycięstwo - wyjaśnił Ivan Milas.
23-letni szczypiornista zdradził, że z problemami zdrowotnymi przystąpił do potyczki przeciwko zabrzanom także jeden z jego kolegów. Wyraził również nadzieję, że w drugiej części rundy zasadniczej opolanom uda się w końcu zdobyć punkty na wyjeździe.
- Sebastian Rumniak miał problem z palcem u rzucającej ręki. Był to dla nas pewnego rodzaju kłopot. Nie posiadał on bowiem zmiennika na swojej pozycji, ale wytrzymał cały mecz, dał z siebie wszystko i pomógł drużynie. W następnej kolejce jedziemy na wyjazdowy mecz z SPR Chrobrym Głogów i myślę, że mamy dużą szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Musimy jednak kontynuować wykonywaną pracę i poprawiać się przed każdym następnym meczem - podsumował Milas.