Skandynawowie w piątek złożyli protest dotyczący sytuacji z ostatniej minuty meczu. Pięć sekund przed finałową syreną na boisku w ekipie niemieckiej pojawił się dodatkowy zawodnik. Sędziowie powinni wówczas zatrzymać czas i ukarać sprawcę dwoma minutami. Norwegowie mieliby dzięki temu kilka sekund na rozegranie akcji siedmiu na pięciu i doprowadzenie do wyrównania.
- Chcieliśmy tę sytuację podkreślić oraz pokazać, że to nie w porządku - wyjaśnia trener Berge. - Błędy są rzeczą ludzką. Jestem to w stanie rozumieć. Sam je popełniam, popełniają je moi zawodnicy. Każdego powinny dotyczyć jednak takie same zasady. W każdym momencie, w każdej sekundzie meczu - mówi.
- Postępowanie naszej federacji było właściwe. Pokazaliśmy, że zachowanie sędziów oraz delegatów nie było poprawne. Rywale powinni zostać ukarani wykluczeniem i my mielibyśmy pięć sekund na ostatnią akcję. Sędziowie powinni lepiej wykonywać swoją pracę - podkreśla z kolei w rozmowie z WP SportoweFakty rozgrywający, Erlend Mamelund.
Doświadczony zawodnik przyznaje jednak, że domaganie się powtórzenia meczu bądź weryfikacji wyniku nie ma sensu. - Spotkanie było już rozstrzygnięte - nie kryje nasz rozmówca. - Niemcy wygrali, gratuluję im tego. Hasłem turnieju jest: "Feel the Emotions". Oni właśnie je poczuli. Byli podekscytowani, bo zwyciężyli. Mieli do tego pełne prawo.
- Nie myślimy już o tej sytuacji. Widziałem wideo. Wiem, jak to wszystko wyglądało. Prawda jest jednak taka, że nie możemy nic zrobić - dodaje jeden z najlepszych zawodników norweskiej ekipy na tym turnieju, Kent Robin Tonnesen. I podkreśla, że teraz skupia się już tylko na meczu o brąz. Jego zespół w niedzielę o trzecie miejsce mistrzostw Europy zagra z Chorwatami. Początek spotkania o godzinie 15:00.
Kamil Kołsut z Krakowa