Pracował z Węgrami, gotuje mistrzom Polski. Paweł Ryckiewicz zdradza tajniki kuchni

Aneta Szypnicka-Staniec
Aneta Szypnicka-Staniec
Kucharz mistrzów

Z Wrocławia za zachodnią granicę miał rzut beretem. Przyjaźnił się z Bieleckim, więc woził polskim zawodnikom jedzenie. Do Mannheim, do Berlina, do Magdeburga. A gdy Bielecki wrócił już do kraju i otworzył restaurację, od razu zaprosił Ryckiewicza do współpracy. Kucharz został autorem całego menu Solna 12.

Na posiłki przychodzili gracze Vive Tauronu, więc naturalnie zrodził się temat współpracy z klubem. Kucharz opracowywał jadłospisy, gotował zespołowi na miejscu, ale także zaczął jeździć na mecze.

We wrześniu, pięć miesięcy przed rozpoczęciem mistrzostw Europy w Polsce, Dujszebajew zaproponował mu współpracę z Węgrami.

Potem przyszedł czas na pisma do hoteli z prośbą o umożliwienie pracy w kuchni, robienie dodatkowych badań, sporządzenie menu, list zakupów, dogrywanie szczegółów i w końcu codzienna turniejowa praca. - Na mistrzostwach bywało, że gotowałem od 5 rano do 23, bo wszystko musiało być dopilnowane. Organizacja była super. We Wrocławiu szef kuchni hotelu, w którym spaliśmy powiedział, żebyśmy przekazali listę zakupów, a później dostarczył wszystkie produkty - skrzynki doskonałej jakości mięs czy ryb. To był raj.
Paweł Ryckiewicz synem i reprezentacją Węgier (archiwum prywatne) Paweł Ryckiewicz synem i reprezentacją Węgier (archiwum prywatne)
Nie tylko nietolerancje pokarmowe

Ryckiewicz w trakcie mistrzostwa pracował z Węgrami, ale przed imprezą układał także menu dla Rosjan, Słoweńców, Polaków, Duńczyków, Chorwatów czy Hiszpanów. Wbrew pozorom jadłospis tych zespołów znacznie się różnił. - Jedzenie musi być dostosowane na przykład do kultury. W trakcie mistrzostw w hotelu były śledzie - Czarnogórcy nie chcieli ich jeść, myśleli, że to zepsute ryby. Z kolei Duńczycy byli zachwyceni. Węgrzy jedli dużo wołowiny, bo tak to wygląda w ich kraju - tam to jest tanie mięso. Tylko raz - już na samo zakończenie imprezy poprosili o swoje tradycyjne danie - pokrojoną w kosteczkę wieprzowinę podaną z makaronem i grzybami - mówi szef kuchni.

Nie tylko uwarunkowania ekonomiczne i kulturowe mają wpływ na menu. Także wyznanie zawodników. Nie ma mowy, żeby na przykład okazało się, że muzułmanin nie ma co jeść - tak, jak inni gracze musi mieć możliwość wyboru.

Przede wszystkim nauka 

Węgrzy byli drugą najmłodszą drużyną na turnieju. Naukę, jaką z nich wynieśli, już teraz można docenić. - Te mistrzostwa pokazały tym młodym chłopakom, jak wygląda profesjonalne podejście. Wynieśli z nich zdecydowanie więcej wiedzy niż tylko zachowania boiskowe. To był bardzo młody zespół, więc każde doświadczenie było dla nich ważne - mówi Ryckiewicz.

I podaje przykład - Starsi zawodnicy pokazywali tym młodym, co można, a czego nie można, jak się powinno zachowywać, a jak nie powinno. Dotyczyło to nawet takich rzeczy jak właśnie żywienie. Pierwszego dnia podczas obiadu talerze młodszych graczy składały się przede wszystkim z mięsa. Już kolejnego dnia stanęli w kolejce do bufetu za tymi najbardziej doświadczonymi kolegami. I nakładali dokładnie to samo, co oni - w odpowiednich proporcjach białko, węglowodany - mięsa, kasze, makarony i warzywa.

Doskonalenie jest ważne nie tylko dla zawodników, ale też dla samego Ryckiewicza. - Chciałbym się rozwijać. Ciągle czytam, oglądam programy kulinarne, ale chciałbym też wziąć udział w różnych warsztatach i stażach i mam nadzieję, że to się uda - mówi z uśmiechem. - W Polsce żywienie sportowców jeszcze raczkuje, ale wszystko idzie ku dobremu.

Aneta Szypnicka

Zobacz wideo: Polscy tenisiści przed debiutem w elicie
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×