Uros Zorman: Mówiliśmy do siebie - mamy czas

PAP/EPA / MARIUS BECKER
PAP/EPA / MARIUS BECKER

Po szaleńczym pościgu i jednym z najlepszych meczów w historii klubowej piłki ręcznej szczypiorniści Vive Tauronu Kielce wygrali z MVM Veszprem 39:38 i zwyciężyli w Lidze Mistrzów.

Kielczanie zaczęli źle, bardzo źle. W pierwszych minutach prawie nic im nie wychodziło - bramki zdobywali tylko z koła i ze skrzydeł. Druga linia nie istniała. Defensywa była dziurawa jak szwajcarski ser - w pierwszej połowie szczypiorniści z Veszprem zdobyli osiem trafień na osiem prób ze środkowej strefy boiska. Bramka nie pomagała - statystyka golkiperów była marna - tylko pięć odbitych piłek. Węgrzy szaleli i na boisku robili, co chcieli. Do czasu. Na kwadrans przed końcem gracze Vive Tauronu się przebudzili. Zaczęli walczyć jak lwy.

- W tych pierwszych 45. minutach nasi rywale prowadzili bardzo wysoko. My sobie mówiliśmy, że jest jeszcze czas, że możemy odrobić starty. Pod koniec to się udało. Uważam, że oni już myśleli, że wygrali trofeum, a to zawsze jest zwodnicze. Karta się odwróciła. My pokazaliśmy charakter i wygraliśmy - cieszył się ze zwycięstwa rozgrywający Uros Zorman.

Słoweniec był kreatorem gry kielczan - zdobył cztery bardzo ważne bramki i miał tyle samo asyst.

- Ja jestem dumny z całej drużyny, bo pokazaliśmy charakter i walkę. Gdy czujesz się dobrze, to musisz zagrać, pociągnąć grę, wziąć na siebie odpowiedzialność. Mam już trochę lat, więc mogłem to zrobić - śmiał się czterokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów.

Aneta Szypnicka z Kolonii 

ZOBACZ WIDEO Historyczny sukces Vive! W finale z Veszprem

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: