Grzegorz Tkaczyk: Nie jesteśmy bez szans

Być może w tegorocznym finale Ligii Mistrzów zobaczymy rekordową liczbę reprezentantów Polski. Grzegorz Tkaczyk nie wyklucza sytuacji w której Lwy o tytuł najlepszej drużyny świata zagrają z ekipą braci Lijewskich.

Łukasz Darowski
Łukasz Darowski

- Długo zastanawiałem się na kogo chciałbym trafić w półfinale. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że kto by to nie był to czeka nas prawdziwa wojna - komentuje wynik losowania Grzegorz Tkaczyk.

Były kapitan reprezentacji Polski zdaje sobie sprawę z siły przeciwnika. - Trafiliśmy na jedną z najsilniejszych drużyn ostatnich lat. Są piekielnie mocni, ale jeśli moi koledzy pokażą swoją najlepszą grę nie jesteśmy bez szans. Przecież w pierwszej czwórce nie ma przypadkowych zespołów. Owszem, Zebry to w moim przekonaniu fantastyczny team, ale przecież trzeba się mierzyć z najlepszymi.

- Jak patrzę na skład kilończyków jestem pod wielkim wrażeniem. Praktycznie na każdej pozycji genialny zawodnik. Dysponują wspaniałym i wyrównanym składem, w którym ciężko znaleźć słabe punkty. Albo inaczej. Oni nie mają słabych punktów. Taki Stefan Lövgren. 39 lat i cały czas pokazuje jak się powinno grać w ręczną. Ostatnio doskonale spisuje się Filip Jicha. W całej edycji tegorocznej LM jest trzecim strzelcem. I największy koszmar zawodników z pola - Thierry Omeyer. Naprawdę ciężko znaleźć choćby małą lukę w ich składzie. Przecież w tym sezonie stracili w Bundeslidze ledwie 1 punkt - dodaje zawodnik.

Tkaczyk liczy również na zwycięstwo drużyny w której grają bracia Lijewscy. - Możliwe, że HSV Hamburg poradzi sobie z obrońcą tytułu i będziemy mieli polski finał. Byłoby wspaniale. Myślę, że nie jest to Mission Impossible.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×