Arkadiusz Moryto: skrzydłowi mają teraz duże pole do popisu

Materiały prasowe / MKS ZAGŁĘBIE LUBIN / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / Arkadiusz Moryto w akcji
Materiały prasowe / MKS ZAGŁĘBIE LUBIN / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / Arkadiusz Moryto w akcji

- W złotej epoce polskiej reprezentacji mieliśmy tak wspaniałych rozgrywających, że skrzydłowi po prostu pozostali w ich cieniu. Teraz wszystko się wyrównało - mówi Arkadiusz Moryto, skrzydłowy Zagłębia Lubin, które przegrało we wtorek z Vive 24:32.

[b]

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Jeśli klasyfikacja strzelców po sezonie, to Arkadiusz Moryto na 4. miejscu. Tak było dwa lata temu w I lidze, tak było przed rokiem w Superlidze. Czas na podium?[/b]

Arkadiusz Moryto, skrzydłowy Zagłębia Lubin: Byłoby to super wyróżnienie, nagroda za cały sezon ciężkiej pracy, ale nie zaprzątam tym sobie przesadnie głowy. Chcę dawać jak najwięcej zespołowi, bo to on jest najważniejszy. Wygrane zespołu, wysokie miejsce Zagłębia - to są wyższe cele i to na nich się skupiam. Na pewno nie stawiam sobie takiego celu. Chcę się po prostu rozwijać i niejako efektem tego będą bramki. 

Przed meczem z Vive był pan liderem tej klasyfikacji z 17 bramkami na koncie, we wtorek jednak tylko dwie bramki. Vive aż tak dobrze zagrało w obronie?

Rzuciliśmy tylko jedną rasową bramkę ze skrzydła przez całe 60 minut - to coś mówi. Kielczanie odcięli nas od rozgrywających, widać, że byli na to wyczuleni i dobrze przygotowani. Na pewno nie zagraliśmy dobrego meczu, mimo że wynik nie wygląda finalnie aż tak źle. To kwestia błędów - mieliśmy ich około 15, czyli zdecydowanie za dużo jak na grę w Superlidze. Powinno być ich o połowę mniej. Poprzednie spotkania rozegraliśmy z kolei z mniej klasowymi rywalami niż Vive i druga linia mogła sobie na więcej pozwolić, a my mieliśmy więcej szans.

To pokazuje jak bardzo skrzydłowi stanowią wypadkową gry reszty zespołu.

Dokładnie. Jesteśmy zależni od postawy rozgrywających, a we wtorek było im bardzo trudno przedostać się przez obronę Vive. Kielczanie mądrze zacieśniali grę, nie zostawiali im wiele miejsca, często zmuszając do rzutów. Z nami nie mieli możliwości za dużo pograć.

Na co dzień jednak nasz styl gry polega na szybkiej kontrze, szybkim ataku, wznowieniu, stąd bierze się wiele naszych bramek. To cieszy, bo mam okazję się wykazać. Wiadomo, teraz graliśmy z Vive i trudno było przenieść nasze założenia na parkiet, bo przeciwnik był bardzo wymagający i dobrze czytał grę.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: młodzi mają fantazję. Dawid Krysiak i Seweryn Gryszka błysnęli w Płocku

W zeszłym roku wraz z Janem Czuwarą zdobyliście 274 bramki. Żaden duet skrzydłowych nawet nie zbliżył się do tego wyniku.

To pokazuje, że styl gry Zagłębia się nie zmienia. Chcemy konsekwentnie grać dużo ze skrzydłami, stawiać na kontry, grać efektownie i efektywnie. Dlatego mamy też dużo szans, a nasza rola to je wykorzystywać.

Duet Czuwara i Moryto to najlepsza para skrzydłowych w lidze?

Tak na prawdę nie ma różnicy czy gram z Jankiem Czuwarą czy Łukaszem Kużdebą. Wszyscy w Zagłębiu się uzupełniamy, stanowimy mocną stronę drużyny, jesteśmy wybiegani, rozumiemy filozofię gry naszej ekipy i dzięki temu, mam nadzieję, dajemy jej to, czego wszyscy od nas oczekują.

W zeszłym sezonie to jednak wasza dwójka podbiła polskie parkiety. Zaowocowało dwoma Gladiatorami. Po jednym na głowę.

To miłe wyróżnienie. Cały sezon się na to pracowało i to super zwieńczenie tego okresu. Przyznam się, że raczej się tego nie spodziewałem. A na pewno nie w kategorii "skrzydłowy sezonu". Obstawiałem Manuela Strleka. Szkoda, że jeśli chodzi o zespół nie było już tak kolorowo. Wolałbym, żeby to Zagłębie było wyróżnione, nie poszczególni zawodnicy.

Przebił się pan także do reprezentacji. Liczy pan na pełen etat u Piotra Przybeckiego?

Cieszy, że dostajemy wraz z Jankiem powołania na konsultacje, zgrupowania. Teraz dołączył także Przemek Mrozowicz. Dobrze, że dostajemy szanse, ale mamy świetnych konkurentów: Przemysława Krajewskiego, czy ja Michała Daszka. Jest się więc od kogo uczyć. Fajnie byłoby być jednym z podstawowych zawodników w kadrze trenera Przybeckiego, ale skupiam się na pracy, i mam nadzieję, że w ten sposób przyjdą wyniki - kolejne powołania.

Najlepsze wspomnienie z tej krótkiej przygody z kadrą? 

Mistrzostwa świata we Francji to było moje pierwsze zderzenie z wielkim turniejem nie przed telewizorem. To duża sprawa. Wielkiego epizodu tam jednak nie zaliczyłem, bo więcej grał Michał Daszek, a cala reprezentacja nie ugrała spodziewanego wyniku. Najmilej będę więc wspominał dwa mecze z Serbią i Rumunią.

Ostatnio przeżywamy prawdziwy wysyp młodych zdolnych skrzydłowych: od Michała Daszka, przez was, po Michała Lemaniaka. To zmiana w szkoleniu czy zbieg okoliczności?

Myślę, że w tej złotej epoce polskiej reprezentacji mieliśmy tak wspaniałych rozgrywających, że skrzydłowi po prostu pozostali w tyle. Teraz się to wyrównało.

Można powiedzieć więc, że skrzydłowi wychodzą z cienia rozgrywających?

Piłka ręczna idzie do przodu, staje się coraz szybsza, ogromną rolę odgrywają kontry, dużo uwagi poświęca się błyskawicznemu przedostaniu pod bramkę rywala. I tu skrzydłowi mają pole do popisu. Wcześniej gra była bardziej statyczna i stąd takie wrażenie.

Czego potrzeba, by wyszkolić dobrego skrzydłowego? Do tej pory trafiały nam się raczej rodzynki, od zawsze mówiliśmy, że to nasz narodowy problem.

Sam się jeszcze szkolę, jestem na początku tej drogi, więc trudno mi coś odpowiedzieć. Mnie ukształtowano w gdańskim SMS-ie, gdzie treningi uważam za najwyższy poziom. Było dużo treningów technicznych, motorycznych.

To może inaczej: czym powinien charakteryzować się dobry skrzydłowy?

Skutecznością - to podstawa. Dodałbym do tego zmysł przewidywania. Trzeba wiedzieć jak się ustawić w ataku, a w obronie może uda się przechwycić piłkę? Szybki start do kontrataku to także abc naszej pozycji. Nie można też po prostu stać w rogu boiska i czekać na piłkę, skrzydłowy powinien odnajdywać się na całym boisku - zagrać jeden na jeden po szybkim wznowieniu, umieć wbiec na koło, dograć.

Ktoś pasuje do tego opisu? Ma pan idola w świecie piłki ręcznej?

Zaskoczę: jeśli już to z praworęcznych: Uwe Gensheimer czy Manuel Strlek. Ich wachlarz rzutów, nieprzewidywalność, jest imponujący. Z tych na mojej pozycji ostatnimi laty wyróżnia się Lasse Svan. Wcześniej Ivan Cupić, który grał w Kielcach. Bardzo lubiłem tego zawodnika, gdy biegał po polskich parkietach.

I nie ukrywa pan też swojej sympatii do całego Vive. Przed poprzednim sezonem był pan nawet na testach w Kielcach. Dlaczego wtedy nie wyszło?

To pytanie należy kierować do władz kieleckiego klubu. Przez tydzień byłem na treningach w Vive i na tym się skończyło. Było to jednak świetne doświadczenie, móc czerpać od najlepszych zawodników na świecie. Byłem wtedy przed pierwszym sezonem w Superlidze i dużo mi to dało. 

Co się odwlecze, to nie uciecze?

Na razie nie. Sprawa została ostatnio mocno wyolbrzymiona. Na razie nie ma takiego tematu.

Komentarze (0)