Zanim bowiem opolanie wznieśli z radości ręce do góry, przeszli w starciu z gdańszczanami niemiłosierne katusze. Choć pierwszą połowę wygrali 14:12, w drugiej na około kwadrans kompletnie stanęli. Zdobywanie goli przychodziło im z dużym trudem, zaś gracze Wybrzeża raz po raz dokładali kolejne trafienia.
W 50. minucie prowadzili już 23:17 i wydawało się, że nic nie jest im w stanie odebrać zwycięstwa. Szczypiorniści KPR Gwardii zerwali się jednak do heroicznej pogoni i rzutem na taśmę wyrównali na 26:26, po bramce zdobytej na siedem sekund przed upływem regulaminowego czasu gry. A następnie lepiej rzucali karne (wynik 4:2) i dopisali do swojego konta kolejne trzy punkty.
- W końcówce dobrze zagraliśmy w obronie, kilka interwencji zaliczył też Adam Malcher. Przełamaliśmy się też w ataku, bo wcześniej bramkarz rywali Maciej Pieńczewski zatrzymywał nas z różnych pozycji. Ale to była też nasza wina, ponieważ po prostu nie rzucaliśmy wystarczająco dobrze - komentował Antoni Łangowski.
Tym samym zespół z Opola zachował miano niepokonanego w obecnym sezonie PGNiG Superligi. W dwóch poprzednich spotkaniach ograł Piotrkowianina Piotrków Trybunalski (31:22) i Meble Wójcik Elbląg (23:20). Po zakończeniu starcia z Wybrzeżem, najlepszy strzelec Gwardii w poprzednich rozgrywkach ligowych dostrzegł jednak mankamenty w postawie drużyny.
ZOBACZ WIDEO Aleksander Doba przepłynął Atlantyk kajakiem. "Bo ja jestem ciekawy życia!"
- Nie możemy dopuszczać do takiej sytuacji, jeżeli chcemy walczyć o najwyższe cele. Musimy wyciągnąć z tego spotkania porządne wnioski, bo ekipa z Gdańska grała bez kilku kluczowych zawodników - dodawał Łangowski.
W następnej, 4. kolejce jego klub czeka nie lada wyzwanie. Opolanie podejmą w Okrąglaku wicemistrza Polski, Orlen Wisłę Płock (23.09, godz. 18:30).