Przypomnijmy całą sytuację: w II rundzie kwalifikacji Pucharu EHF islandzki Hafnarfjordur mierzył się z Newą Sankt Petersburg. W pierwszym meczu wygrała drużyna z wyspy gejzerów (32:27). Rewanż zakończył się identycznym wynikiem, z tym, że dla Rosjan. Regulamin EHF w takim wypadku jasno wskazuje, że o awansie miała rozstrzygnąć seria rzutów karnych.
Dla wszystkich było to oczywiste, oprócz delegata z Finlandii Kurta Rogera Sjolunda. Zdecydował on, że drużyny muszą stanąć do dogrywki. Po dodatkowym czasie awans wywalczyli Islandczycy. St. Petersburg HC nie dał jednak za wygraną i złożył protest, który po kilku dniach rozpatrzono pozytywnie.
Graczy Hafnarfjordur czeka zatem 5500 km w podróży, by wyjść na parkiet i rozegrać serię karnych. Decydującą rozgrywkę zaplanowano 12 listopada, w samo południe w St. Petersburgu. Cały koszt pokryje EHF. W protokole mogą znaleźć się wyłącznie ci zawodnicy, którzy wystąpili w rewanżowym spotkaniu.
Na zwycięzcę serii karnych w III rundzie kwalifikacji Pucharu EHF czeka słowacki Tatran Preszów.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Rybus: Wszyscy mi gratulują, jaki mamy zespół