Do gwałtownego tąpnięcia, zapowiadanego od lat, doszło w styczniu 2018 roku. Dorosła kadra zremisowała z Portugalią i odpadła w prekwalifikacjach MŚ 2019. Po raz pierwszy od początku XXI wieku nie zagra na dwóch imprezach mistrzowskich z rzędu. A potem lawina ruszyła. Odeszła generacja Karola Bieleckiego i Sławomira Szmala, a następców nie widać, co szczególnie obnażyły europejskie czempionaty juniorów i młodzieżowców.
Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Nie da się przejść obojętnie wobec wyników juniorów i młodzieżowców. Co gorsza, wszyscy raczej spodziewaliśmy się, że może skończyć się klapą...
Jerzy Eliasz, dyrektor sportowy ZPRP: Rzeczywiście, występy nie były najlepsze, oczekiwaliśmy lepszych turniejów, ale trzeba pamiętać, że od kilku lat znajdujemy się na takiej pozycji w Europie. Chłopcy przeważnie plasują się między 13. a 16. miejscem. To dobrze oddaje stan naszej piłki ręcznej.
Wyniki to jedna sprawa, druga to postawa na parkiecie. W tych zespołach są utalentowani gracze, ale mam wrażenie, że ich potencjał nie został w pełni wykorzystany przez trenerów. Dojdzie do weryfikacji pracy sztabów?
Na pewno przyjrzymy się działaniom szkoleniowców. Czekamy na raport z ME juniorów, już otrzymaliśmy wniosku po turnieju młodzieżowców. Myślę, że przede wszystkim zawiodły indywidualne umiejętności i przygotowanie fizyczne, pod tym względem jesteśmy daleko za europejską czołówką. Nawet reprezentacja kobiet do lat 18, która spełniła zadanie i zajęła 13. miejsce podczas MŚ do lat 18 w Kielcach, też wyraźnie odstawała.
Skąd wynika taka różnica? Dzisiejszych osiemnastolatków częściowo objęła działalność tak bardzo reklamowanych ośrodków szkolenia, które mają uzdrowić polską piłkę ręczną.
Rzeczywiście, ten plan ich dotyczył, ale w niewielkim stopniu. Musimy jeszcze poczekać na efekty. Druga sprawa - trener reprezentacji, choć na tle innych krajów wygląda to dobrze, spędza z kadrowiczami za mało czasu. Obecnie ma ich do dyspozycji przez 60 dni, ale przez pozostały okres zawodnik jest w klubie, więc selekcjoner nie jest w stanie wiele poprawić.
Może warto wypracować nowe rozwiązania? My stoimy w miejscu, Europa nam odjeżdża. Chociażby Portugalczycy, których młodzieżówka dostała się do półfinału.
Portugalczycy akurat nie są dobrym przykładem, bo w kategoriach juniorskich systematycznie z nami wygrywają, a w seniorach te rezultaty nie mają aż takiego przełożenia. Albo z innej strony - Norweżki, dominujące wśród kobiet, raczej nie zdobywają medali poza seniorkami. Staramy się nadrobić różnice, nie jest to łatwa sprawa, ale idziemy w dobrą stronę, przede wszystkim w kierunku profesjonalizacji reprezentacji juniorskich. Zapewniliśmy trenerów od przygotowania motorycznego, bo do tej pory właściwie nie zwracano na nie uwagi i teraz walczymy z zaległościami. Wcześniej zawodnicy dostawali zadania domowe do wykonania, a z ich egzekwowaniem bywało różnie. Do tego specjalista od bramkarzy, nawet psycholog. Efekty są, jakie są, nie jesteśmy zachwyceni, ale wyniki nie odbiegają od poprzednich turniejów. Wystarczy przypomnieć, ile razy graliśmy w młodzieżowych mistrzostwach świata.
Okazjonalnie.
Dokładnie raz. W 2003 roku, wywalczyliśmy awans po złocie w mistrzostwach Europy (drużyna m.in. z Karolem Bieleckim - przyp. red.). Tam nastąpiła weryfikacja, wysoko przegraliśmy ze Szwedami i skończyło się zaledwie siódmym miejscem. Dlaczego ta dysproporcja w stosunku do najlepszych stała się teraz tak widoczna? Zmiana systemu rozgrywek sprawiła, że nasze drużyny prawie zawsze jadą na wielki turniej. Wcześniej po prostu się nie kwalifikowaliśmy, a teraz występujemy i zajmujemy ostatnie lokaty.
Aktualnie możemy chyba zapomnieć o grze z czołówką. Ostatnie wyniki zepchną kadrę do europejskiej drugiej ligi, czyli de facto mistrzostw Europy grupy B.
Bardzo możliwe, że wypadliśmy z dywizji A. Jeszcze czekamy na ranking, ale po ostatnich rezultatach to prawdopodobne.
Spadek z elity to nie ostatni dzwonek na radykalną reformę? W końcu wyniki młodzieżówek w gruncie rzeczy nie są najważniejsze, liczy się przede wszystkim liczba graczy dostarczonych do pierwszej reprezentacji, szczególnie w kontekście MŚ 2023, których jesteśmy współgospodarzami. Może zatem ściślejsza kooperacja z selekcjonerem seniorów?
Ta współpraca ciągle jest, przecież obserwują zawodników. Może kilku z nich zacznie pojawiać się na kadrze B, skąd łatwiejsza droga do seniorów.
A SMS w Gdańsku funkcjonuje jak należy? Prawie cała obecna kadra jest lub była jego uczniami, a z rocznika na rocznik efektów jakby coraz mniej.
Gdybyśmy byli zadowoleni, to źle by o nas świadczyło. Ciągle próbujemy coś zmienić, powstał nowy SMS w Kielcach. Dochodzi element rywalizacji, więcej miejsc szkoleniowych i godzin treningowych. Europa ucieka, zostaliśmy na poziomie przykładowo Czechów, Słowaków, Szwajcarów. Musimy skupić się na pracy z najmłodszymi. Wystarczy porównać poziom obecnych kandydatów do SMS i tych sprzed dwudziestu lat. Nie wygląda to obiecująco. Stąd koncentrujemy się na ośrodkach szkolenia, by wcześniej objąć zawodników profesjonalną opieką.
Wypada oczekiwać, że roczniki 2002 i młodsi będą lepiej rokować, skoro będą "dziećmi" ośrodków szkolenia.
Myślę, że tak. Generalnie to nie tylko problem piłki ręcznej. Koszykarze są od dawna w grupie B i pewnie nie wydobędą się z niej przez najbliższe lata, w piłce nożnej problemy ciągle nawarstwiają się. Na którymś z ogniw praca z młodzieżą nie spełnia naszych oczekiwań. Trener reprezentacji może tylko poprawić drobne sprawy, nauczyć rozwiązań taktycznych. Na technikę i inne elementy nie ma czasu. Nie może przecież zajmować się przygotowaniem motorycznym. Mam wyniki badań wydolnościowych naszej młodzieży. Jak one wypadają na tle reszty Europy?
Pewnie marnie.
Oczywiście. U nas nie przykłada się do tego uwagi w młodym wieku. Węgrzy, którzy nas systematycznie ogrywają w juniorach, bardzo wcześnie zaczęli centralne szkolenie. Oczywiście mają przy tym więcej środków, bo rząd prowadzi selektywną politykę prosportową. Osoby, które nie oglądają turniejów juniorskich, w ogóle nie wiedzą, w którym miejscu się znaleźliśmy. Przed ME nasza kadra zagrała dwa turnieje. W Polsce wygrała z Czechami, Belgią i Rumunią, na Węgrzech zremisowała z Rosją, pokonała Serbów i przegrała z gospodarzami. Prezentowaliśmy się naprawdę dobrze. Przyszedł turniej i co się okazało? Że wszystkie te zespoły zajęły miejsce na dole tabeli. Najlepsi niekoniecznie szukają kontaktu z nami, czasami się zdarza, ale raczej rzadko. To uzmysławia, gdzie jesteśmy.
Chciałem też zahaczyć o problem mentalny...
Dokładnie, dotyczy to wszystkich kategorii, i to pomimo współpracy z psychologiem. Jeżeli gramy jak równy z równym, wszystko jest w porządku. Po starcie kilku bramek z rzędu zespoły zupełnie poddają się. Natychmiast.
W tym wypadku trenerzy nie mają pola do popisu? Kto, jeśli nie oni, powinni dotrzeć do kadrowiczów w trakcie spotkań?
Rzeczywiście, ale ten problem jest głębszy, to trwa od kilku lat. Kadra Rafała Kuptela była ósma w Europie, potem na MŚ zajęła 19. miejsce po klęsce z Niemcami, nie dało się tego zatrzymać. Feralny mecz z Izraelem (20:30 - przyp.red) odbył się dzień po wyrównanym spotkaniu z Rosją, nieznacznie przegranym, w którym mieliśmy w rękach piłkę na remis, ale ze względu na błąd techniczny straciliśmy okazję. Potem przyszła klapa z Izraelem. Chłopcy dochodzili do pozycji rzutowych, a trafił niemal wyłącznie przeciwnik. I walka się skończyła. Nie mamy mentalności zwycięzców.
Rozumiem, że wezwanie trenera Bogdana Kowalczyka z emerytury na pół roku przed mistrzostwami miało pomóc zespołowi w takich trudnych momentach, czy związek zdecydował się na to rozwiązanie z innych względów?
Kadrowicze kończą powoli wiek młodzieżowca i chcieliśmy, by poznali inną rękę, mocny trening i organizację gry charakterystyczną dla seniorów. Nie udało się, ale na brak sukcesu złożyła się jeszcze jedna kwestia - kadrowicze mało grają w Superlidze. Wśród rywali zdarzali się tacy, którzy występują nawet w Lidze Mistrzów! Wyjście z grupy było zadaniem absolutnie niemożliwym. Realnie oceniając, mogliśmy osiągnąć miejsce w graniach trzynastego. Teraz pewnie wylądujemy w dywizji B, ale proszę mi uwierzyć, byłem na turnieju zaplecza europejskiej czołówki, tam też jest z kim grać. Najlepszy przykład to Izrael. Sprowadził trenerów zza granicy, zrobił postępy i awansował wyżej.
To czemu w Polsce nie ma takich klasowych szkoleniowców? Bo na razie tendencja jest taka, że zawodnicy wchodzący do SMS-u nie są jeszcze ukształtowani, dopiero uczą się piłki ręcznej. W Europie jest zupełnie inaczej, niejeden siedemnastolatek radzi sobie w seniorach.
To prawda. Trener to taki zawód jak lekarz czy prawnik, nic się nie osiągnie bez ciągłego kształcenia. Staramy się zachęcać do udziału w konferencjach, do podnoszenia kwalifikacji. Od 2020 roku trenerzy reprezentacji i drużyn Ligi Mistrzów będą musieli posiadać tytuł Master Coach. Zorganizowaliśmy dwa moduły tego kursu i dopiero od 2016 roku zaczęli się pojawiać w Polsce wykwalifikowani opiekunowie. Wyszkoliło się ich wówczas 12, teraz dojdzie kolejnych kilkunastu. Nie wypada nawet porównywać się do innych krajów, jesteśmy po prostu na szarym końcu. W samej Portugalii jest ponad 100.
Z tej naszej rozmowy wypływa smutny wniosek. Wszystko to efekty zaniedbań poprzednich lat.
Na pewno. Staramy się być bardziej profesjonalni, mamy kontakt z innymi federacjami, nie jesteśmy jednak w stanie nagle nadrobić wieloletnich zaległości. Poza tym ważna kwestia. Sportowcem się jest, nie tylko bywa. To, że mocniej potrenuję, nie oznacza, że mogę dzień później poszaleć w dyskotece. Takie podejście nie może mieć miejsca. Ciekawe rozwiązanie zaproponowano w jednej z holenderskich akademii. Tam nie ma egzaminów sprawnościowych. Dziewczyny są przyjmowane tylko wtedy, gdy zobowiążą się na piśmie, że podejmą każdy rodzaj treningu i będą dawały z siebie wszystko. Tylko pod takim warunkiem dostają się do szkoły. U nas to tak nie działa.
Warto wspomnieć jeszcze o jednym: mamy zarejestrowanych około 20 tys. szczypiornistów we wszystkich kategoriach. To mniej niż w Czechach, nie mówiąc o takich potęgach jak Dania czy Francja...
Islandczyków za to gra dużo mniej i są wicemistrzami Europy juniorów.
Nie szkodzi, tam akurat to sport nr 1. W Polsce zawodnicy dzielą się na kilka dyscyplin, Islandczycy przeprowadzają lepszą selekcję i od razu wysyłają zawodników w świat, bo wiele się nie nauczą u siebie. Niestety, dotarliśmy do takiego momentu, w którym ostatnie miejsca naszych szczypiornistów nie są już wielkim zaskoczeniem.
ZOBACZ WIDEO Atalanta BC rozbiła zespół Bartosza Salamona, pech Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dopóki mogli grzali się w blasku sukcesów kadry mężc Czytaj całość
Do każdej szkoły w Polsce wysłać piłki do ręcz Czytaj całość