Azoty Puławy znowu zawiodły w hicie. "Ciężko mi zrozumieć moją drużynę"

Materiały prasowe / PGE VIVE Kielce / Na zdjęciu: Bartosz Jurecki
Materiały prasowe / PGE VIVE Kielce / Na zdjęciu: Bartosz Jurecki

Klapa w spotkaniu z PGE VIVE Kielce, wysoka porażka z Orlenem Wisłą Płock. Zamiast oczekiwanego postępu, Azoty Puławy rozczarowują w rywalizacjach z dotychczasowymi dominatorami Superligi.

Po letnich wzmocnieniach Azotów Puławy (Łukasz Rogulski, Ante Kaleb, Jerko Matulić) pisaliśmy: "Wyzwanie rzucone Wiśle Płock". Po pół roku rzeczywistość zweryfikowała tamto hasło. Wicemistrzowie Polski gładko wygrali 28:17, choć kilka dni temu skompromitowali się w Finlandii z Riihimaeki Cocks (26:27) i stracili pierwsze miejsce grupie Ligi Mistrzów.

Mecz odbywał się w Płocku, ale nic nie usprawiedliwia słabej postawy Azotów w ataku. Nawet w przewadze liczebnej brakowało pomysłu na rozwiązanie akcji. Ostatnie minuty bardziej przypominały oczekiwanie na końcową syrenę, prowadzenie Nafciarzy zupełnie zniechęciło do walki.

- Ciężko mi zrozumieć moją drużynę, która od 40. minuty przestała walczyć. W obronie jeszcze momentami nie wyglądaliśmy źle, ale w ataku pozycyjnym zachowywaliśmy się jak juniorzy. Wyrzucaliśmy piłki w aut, nie atakowaliśmy w ogóle na bramkę. Mając tak doświadczonych zawodników, nie można tak grać. Przewaga Wisły utrzymywała się na poziomie 2-3 bramek, a w pewnym momencie jakby odebrało nam charakter i wolę walki, bo ciężko nazwać piłką ręczną to, co zaprezentowaliśmy w ostatnich dwudziestu minutach - nie ukrywał rozgoryczenia trener Bartosz Jurecki.

Po spotkaniu w Płocku można dostrzec podobieństwa do rywalizacji z PGE VIVE Kielce. Azoty zagrały wówczas jeszcze słabiej, przegrały 18:35 i zrobiły z Filipa Ivicia bohatera meczu. Tym razem miejsce Chorwata zajął Adam Morawski, broniący z fenomenalną skutecznością 56 proc. 20 interwencji to jeden z najlepszych wyników w tym sezonie.

- Nasze humory i nastawienie przed spotkaniem były słabe. Przegranie wygranej potyczki (z Riihimaeki - przyp. red.) źle odbiło się na naszych morale. Wiedzieliśmy jednak, że mecze z Azotami są zawsze rywalizacjami na wysokim poziomie, dlatego chcieliśmy się do niego przygotować i wejść w niego jak najlepiej - komentował Morawski.

- Kiedy bramkarz broni dwadzieścia piłek w meczu, niemożliwym jest go przegrać. Ogólnie przez cały sezon wyglądamy bardzo dobrze w obronie, o czym świadczy najmniejsza liczba straconych bramek w całej Lidze Mistrzów - dodał trener Wisły Xavier Sabate.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Miazga w hicie! Azoty nie zdobyły Orlen Areny

Komentarze (2)
avatar
jurek50
3.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Bartoszu ! dużo więcej zrozumieć można rozpoczynając pracę trenerską z juniorami. 
z Tumskiego Wzgórza
3.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
25:17? A to był jakiś drugi mecz tego dnia pomiędzy Wisłą i Azotami?