Trener Piotr Frelek miał nie lada orzech do zgryzienia. Przed meczem z KPR-em Gwardią Opole wypadło mu kilku kolejnych ważnych zawodników. Ani minuty na parkiecie nie spędzili: Paweł Krupa, Dawid Krysiak oraz Piotr Rybski. Mocno oszczędzany był Arkadiusz Bosy. - Tak się zdarzyło, że mamy kilku kontuzjowanych zawodników. Musieliśmy takie roszady wprowadzić, coś kombinować, łatać dziury. Wyszło, jak wyszło - powiedział tuż po końcowej syrenie Wojciech Matuszak.
- Najbardziej szkoda tej pierwszej połowy. Straciliśmy bodajże 22 bramki. Nie oszukujmy się, to jest za dużo. Tak się nie gra w obronie. W ataku coś nam jeszcze wychodziło, ale defensywa totalnie do wymiany - nie ukrywał rozgrywający Portowców.
Rywale również mieli swoje problemy personalne. Starali się jednak atakować zarówno z pierwszej, z drugiej linii, jak i na skrzydłach, gdzie prym wiódł Patryk Mauer. - Mieli na nas tzw. patent. Grali dłużej piłką niż my. Konsekwentnie budowali atak pozycyjny. Z tego tworzyli pozycje do rzutu. W sumie chyba każdy rzucił po kilka bramek i dołożył cegiełkę do tego zwycięstwa - ocenił.
Pogoń zmierzy się z zespołem Rafała Kuptela ponownie 30 stycznia (godz. 18:30), ale już w walce o ligowe punkty. Matuszak liczy, że jego drużyna wypadnie korzystniej. - Musi być lepiej. Na spokojnie przeanalizujemy sobie ten mecz. Mam nadzieję, że jeszcze kilku kolegów wróci do zdrowia i będzie gotowych do tego spotkania za półtorej tygodnia w Opolu. Zrobimy wszystko, aby te trzy punkty wróciły do Szczecina - rzucił.
Prawy rozgrywający nie potrafił jednak odpowiedzieć, kto będzie w stanie wybiec na parkiet w pierwszym meczu w 2019 roku w PGNiG Superlidze Mężczyzn. - Trudno powiedzieć. Paweł powoli wraca do treningów. Wiadomo, że obciążenia przy każdej jednostce treningowej będą większe. Miejmy nadzieję, że uda się do wyleczyć do najbliższego meczu.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Gmoch wspomina masakryczną kontuzję. "Jak trzęsienie ziemi"