Niedosyt po hicie kolejki. "Można było to wygrać w regulaminowym czasie"

Azoty Puławy zdołały wywalczyć tylko jeden punkt w szlagierze 20 kolejki PGNiG Superligi przeciwko Górnikowi Zabrze (29:29, k. 1:3). Rozgrywający Krzysztof Łyżwa (Azoty) w gorących głowach swojego zespołu upatrywał przyczyn takiego stanu rzeczy.

Daniel Kordulski
Daniel Kordulski
Krzysztof Łyżwa (z prawej) Materiały prasowe / KS Azoty Puławy/Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Krzysztof Łyżwa (z prawej)
- Pierwsza połowa zaważyła w głównej mierze o końcowym wyniku. Straciliśmy dziewiętnaście bramek, nie ma jak tego wytłumaczyć. Tak naprawdę nie było obrony. Każdy grał sam, brakowało wzajemnego pomagania i komunikacji. Później musieliśmy gonić wynik, a wiadomo, że kosztuje to większy nakład sił. Szkoda, że tak to się potoczyło - żałował Łyżwa.

Oprócz problemów ze skuteczną defensywą, o których wspomniał oburęczny rozgrywający Azotów, były też inne przyczyny dla których komplet punktów nie został w środę w Puławach. - Proste błędy, zbyt łatwe straty, czy niepotrzebne rzuty - wyliczał. - Gdy wynik jest na styku, w ostatnich minutach czasami głowa potrafi się zagotować. W tym meczu było to widać. Tak naprawdę przez to zremisowaliśmy, a można było odnieść zwycięstwo w regulaminowym czasie.

Zobacz także: Azoty Puławy niczym kierowca po wypadku

Tymczasem ostatnia akcja spotkania, rozgrywana przez Azoty, ku rozczarowaniu wszystkich nie zakończyła się nawet oddaniem rzutu. - Taka naprawdę nie wiem jak miało to wyglądać. Był straszny hałas, nie słyszałem za bardzo tych ustaleń, bo nie byłem wtedy na boisku. Wydaje mi się, że miała być kończona na zewnątrz, a nie na siłę środkiem - przyznał.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!
Czy zgadzasz się z opinią Krzysztofa Łyżwy o przyczynie straty punktów z Górnikiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×