Początek rywalizacji w grupie spadkowej był nie tylko zaskakujący, co zatrważający dla kibiców Miedziowych. Zagłębie Lubin poniosło zawstydzającą porażkę z Arką Gdynia, nie zdobyło punktów z Energą Wybrzeżem Gdańsk i Energą MKS-em Kalisz, po trzech kolejkach zamykało tabelę bez zdobyczy. Rozczarowania nie ukrywał prezes Witold Kulesza, który domagał się większego zaangażowania od zawodników (CZYTAJ).
Kryzys udało się przezwyciężyć. Miedziowi zgarnęli trzy punkty w meczu z Pogonią Szczecin, a po bardzo zaciętym i trzymającym w napięciu boju wyrwali Stali zwycięstwo (27:26).
- Po takim spotkaniu morale pójdzie do góry. Już wcześniej zagraliśmy bardzo dobre zawody z MKS-em Kalisz, tworzyliśmy zespół, była wola walki, ale zabrakło doświadczenia w końcówce. Przeciwko Pogoni utrzymaliśmy wysoki poziom przez większość spotkania. W Mielcu pokazaliśmy się dobrze jako drużyna, choć zmarnowaliśmy mnóstwo dogodnych okazji, często brakowało kropki nad i. Gdybyśmy wykorzystali 1/3 wszystkich sytuacji, to nie byłoby nerwówki - podsumował trener Bartłomiej Jaszka.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 108. Marek Szkolnikowski: W Polsce jest ogromny problem z ekspertami. Byli piłkarze często nie znają się na piłce
Grający szkoleniowiec Zagłębia do 50. minuty obserwował wydarzenia z ławki. Nie musiał interweniować, bo Jakub Moryń był motorem napędowym zespołu. - Grał dobre zawody, kierował zespołem tak jak oczekiwałem. Potem pojawiły się oznaki zmęczenia, marnował wypracowane okazje i uznałem, że potrzebuje wytchnienia. Chciałem uspokoić grę i wprowadzić trochę doświadczenia - przyznał trener.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W emocjonującej końcówce Jaszka dał sędziom pretekst do wykluczenia dwóch graczy Stali, choć akurat te decyzje (i nie tylko) wywołały kontrowersje (ZOBACZ).
Zagłębie uciekło z ostatniego miejsca w tabeli i przy okazji zepchnęło na nie Stal.