Trzy punkty w tym spotkaniu ważyły naprawdę dużo, bo zarówno Zagłębie, jak i Stal znajdowały się w gronie zespołów najbardziej zagrożonych spadkiem. Tuż przed pierwszym gwizdkiem stawka jeszcze poszła w górę - Pogoń Szczecin pokonała Energę MKS Kalisz, co oznaczało, że Portowcy wykonali skok w tabeli.
Na parkiecie wrzało, tylko przed przerwą sędziowie rozdali 12 minut kar. Obie drużyny zdawały sobie sprawę, że to nie czas na półśrodki, wynik z Mielca mógł zdecydować o ich przyszłości w Superlidze.
Stal korzystała z Piotra Krępy, swojego bodaj najmocniejszego ogniwa w ostatnich miesiącach. Odważnie przedzierał się Tomasz Mochocki - nawet jeśli nie kończył akcji golem, to walczył o karnego. Obudził się Matej Sarajlić, Paweł Wilk z zimną krwią egzekwował karne. Gospodarzom przydarzały się jednak niezrozumiałe pomyłki w rozegraniu, które psuły obraz całości.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Przedwczesny finał Ligi Mistrzów? Wszystkie oczy zwrócone na Barcelonę
Miedziowi zachowywali czujność, Paweł Dudkowski karcił za błędy. Prawy rozgrywający mógł się zresztą podobać, dużo widział na parkiecie. W duecie z Jakubem Moryniem napędzali grę Zagłębia w ataku.
Prowadzenie przechodziło z rak do rąk, dopiero pod koniec połowy Stal wypracowała pierwszą istotną różnicę (15:13). Bartosz Kowalczyk najpierw przejął piłkę, a potem pognał z nią w kierunku Jakuba Skrzyniarza. Było jasne, że na tym się na skończy.
Spotkanie miało olbrzymi ładunek emocjonalny, a nerwowość bardziej udzieliła się mielczanom. Po powrocie z szatni zupełnie zacięli się w ataku, nie potrafili znaleźć sposobu na jakąkolwiek poprawę. Zagłębie wzmocniło obronę, nie przeszkodziła mu nawet czerwona kartka z gradacji kar dla Tomasza Pietruszko. Krystian Bondzior i Marcel Sroczyk zrobili Stali wiele krzywdy, chociaż to bardziej gospodarze rzucali sobie kłody pod nogi.
Pudła, błędy techniczne i na tablicy było 21:25. Nie szło zupełnie nic, zawodził jeden z dotychczasowych liderów Piotr Rutkowski, a czas uciekał. Kolegów próbował poderwać tylko świetnie dysponowany zmiennik Goran Andjelić. Na najważniejsze minuty dres zdjął grający trener Zagłębia Bartłomiej Jaszkę, jakby chciał przypilnować wyniku.
Temperatura rosła, wręcz kipiało w Mielcu. Nie istniały stracone piłki - w jednej ze stykowych sytuacji kontuzji stawu skokowego doznał Bondzior, próbujący dobić swój rzut. Posypały się wykluczenia, tuż przed końcem dwóch zawodników usiadło na ławce.
Stal mozolnie odrabiały straty i dwie minuty przed końcem obrońca Wiktor Jędrzejewski wykorzystał kontrę (26:26). Wydawało się, że miejscowi pójdą za ciosem, tymczasem zakotłowało się w środku pola, sędziowie wykluczyli Huberta Skucińskiego oraz bohatera sprzed chwili, Jędrzejewskiego. W podwójnym osłabieniu Stal nie odpowiedziała na gola Dawida Dawydzika.
Nie obyło się bez kontrowersji, sędziowie w ostatniej akcji nie zatrzymali czasu, o co wiele pretensje mieli miejscowi.
PGNiG Superliga, grupa spadkowa (5. kolejka):
SPR Stal Mielec - Zagłębie Lubin 26:27 (17:16)
Stal: Andjelić, Wiśniewski - Wilk 5/4, Krępa 5, Wypych, Skuciński 1, Rusin, Mochocki 2, Sarajlić 4, Kowalczyk 3, Krajewski, Krupa 1, Kornecki 2/1, Jędrzejewski 1, Valyntsau, Rutkowski 2.
Karne: 5/6
Kary: 16 min. (Jędrzejewski - 4 min., Wypych, Mochocki, Krupa, Krępa, Kornecki, Skuciński - po 2 min.)
Zagłębie: Małecki, Skrzyniarz – Borowczyk, Stankiewicz, Bondzior 5/3, Kużdeba, Pawlaczyk 4, Mrozowicz, Gębala 1, Szymyślik, Sroczyk 5, Pietruszko, Moryń 4, Jaszka, Dawydzik 4, Dudkowski 4.
Karne: 3/4
Kary: 14 min. (Pietruszko - 6 min., Gębala - 4 min., Pawlaczyk, Kużdeba - po 2 min.)
Sędziowie: Kamil Dąbrowski, Paweł Staniek