Chłodne głowy naprzeciw hienom. PGE VIVE do Paryża po awans!

Niewielu spodziewało się tak wysokiego zwycięstwa PGE VIVE nad PSG w pierwszym meczu ćwierćfinału LM (34:24). Przed rewanżem jeszcze bardziej nieliczni dopuszczają, że kielczanie roztrwonią przewagę. Klucz do zwycięstwa leży w głowach zawodników.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce Newspix / Rafał Oleksiewicz / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce
Dzięki wysokiemu zwycięstwu 34:24 w pierwszym meczu przeciwko Paris Saint-Germain HB, PGE VIVE Kielce jest na autostradzie do wywalczenia biletów na czerwcowy turniej Final Four w Kolonii. Taka przewaga sprawia, że bardziej niż na rywalach, kielczanie muszą skupić się na sobie. Jeśli zagrają na miarę swoich umiejętności, wyrwanie im z rąk 10-bramkowej zaliczki będzie nie lada sztuką.

Dlatego słowem-wytrychem przed rewanżem w Paryżu jest "mental".

Uros Zorman: - Przede wszystkim chodzi o nasze głowy. Musimy się rozluźnić i nastawić, jakby nie było tej przewagi. Jeśli będziemy myśleć o naszej przewadze, będzie bardzo źle. Dużą rolę odegra psychologia.

Luka Cindrić: - Najważniejsza jest mentalność. Będziemy przygotowani na bardzo ciężki mecz. Oni rzucą się na nas od pierwszej sekundy! ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Słabszy moment Lewandowskiego i Piątka. "W gorszych chwilach obrywają najlepsi"

Władisław Kulesz: - Trzeba jechać do Paryża z myślą o zwycięstwie. Nie możemy w naszych głowach dopuścić do tego, że będziemy myśleć tylko o przewadze i jak próbować ją utrzymać. Trzeba walczyć o każdą piłkę w każdym momencie spotkania, a wtedy będzie dobrze.

Mariusz Jurkiewicz: - Pierwszy mecz to dla mnie historia. Rozegraliśmy go, wygraliśmy, przeanalizowaliśmy i to tyle w sprawie meczu w Kielcach. Wiemy, że PSG jest w stanie odrobić, każdą, nawet 10-bramkową stratę, dlatego nikt z nas nie myśli o zaliczce, jaką mamy po pierwszym meczu.

Drugim kluczowym aspektem będzie sam początek spotkania. Nie ma wątpliwości, że PSG zrobi wszystko, by na swoim parkiecie odwrócić losy spotkania. Paryżanie zapewniają, że mogą tego dokonać i nie ma lepszych kandydatów, którzy mogą sprostać temu wyzwaniu.  Historia zna nawet przypadki, kiedy ekipom udawało się odrobić większe straty po pierwszym spotkaniu. Rekordzistami są szczypiorniści Celje Pivovarnej Lasko, którzy w 2004 zniwelowali 13 bramek "na minusie" w rywalizacji z Ademar Leon.

- Rywale muszą wejść w mecz jak hieny - przewiduje Zorman. Przekonuje więc: - Jak wytrzymamy pierwszą połowę bez większych strat, będzie bardzo dobrze, ale dziś w piłce ręcznej wszystko może się stać w bardzo krótkim czasie, więc tak naprawdę musimy wytrzymać 58 minut.

Czy na rewanż kielecki sztab szykuje jakieś niespodzianki? - Ale co niby zmieniać, jak w pierwszym spotkaniu zagraliśmy tak dobrze? - śmieje się drugi trener VIVE. I dodaje: - Nie ma co kombinować. Po prostu nie możemy pozwolić im na wiele kontr, bo to ich główna siła.

Zmian z pewnością szukać będą rywale. - Jak znam trenera Raula Gonzaleza, będzie próbował nas czymś zaskoczyć, może zmieni obronę? - zastanawia się Cindrić, który w Vardarze Skopje był podopiecznym hiszpańskiego szkoleniowca. Zaznacza jednak: - My i tak wiemy wszystko o tym, co grają w tym sezonie, a oni, co my gramy. Tu ważniejsza będzie mentalność, to, żebyśmy nie uwierzyli za wcześnie w awans.

Wracamy do punktu wyjścia.

Pierwszy mecz przerósł oczekiwania najśmielszych kieleckich optymistów. - Tak, pojawiły się głosy, że to był jeden z najlepszych meczów w historii klubu. Trudno spodziewać się więc, że po tygodniu zagramy kolejne takie spotkanie, ale też nie spodziewam się, że będziemy na to czekać 50 lat! - żartuje Jurkiewicz. Nieco inaczej na sprawę patrzy Uros Zorman: - Jeśli chcemy awansować, musimy zagrać tak, jak tydzień temu, czyli twardo, ale z głową. Wierzymy w chłopaków i wiemy, że dadzą wszystko z siebie.

Niemniej jednak obaj dążą do tego samego. - Wiemy jak trudny czeka nas pojedynek i musimy być na to gotowi. Wszyscy wiemy, że PSG to świetna drużyna i jak klasowi zawodnicy tam występują. To zespół, który jest w stanie odrobić każdą stratę - mówi Jurkiewicz. I przypomina, że w ubiegłym roku PSG przegrywało z Mieszkowem Brześć już dziesięcioma bramkami, by ostatecznie wygrać mecz. Nie możemy zapomnieć też o pierwszej połowie ćwierćfinału sprzed roku, kiedy Francuzi roznieśli VIVE 12 bramkami.

Przepis na sukces? - Rywale słyną z obrony i kontr, które dają im największą jakość gry. Kluczem do sukcesu będzie więc unikanie strat w ataku i błyskawiczny powrót do obrony, bo w przeciwnym wypadku mistrzowie Francji wykorzystają to w mgnieniu oka - tłumaczy obrońca kielczan.

W Kielcach VIVE mogło liczyć na ogromne wsparcie publiczności. - W Paryżu na pewno nie ma takich kibiców! - cieszy się Władisław Kulesz. I zdradza: - Przed pierwszym meczem bardzo się denerwowałem, ale wszystko zeszło ze mnie wraz z z pierwszym gwizdkiem sędziów. Bardzo pomogła nam atmosfera w hali, było bardzo gorąca i gra przy takim dopingu była nieprawdopodobna. Wygrana to też zasługa kibiców.

W Paryżu kielczanie w dużej mierze będą skazani tylko na siebie. Dlatego też cieszą dobre informacje płynące z obozu VIVE. Zorman przekazał, że wciąż nie ma pewności co do występu Krzysztofa Lijewskiego, do pełnych treningów wrócił za to Mateusz Jachlewski. Reszta zespołu nie zgłasza problemów. - Na szczęście było dużo czasu na odpoczynek i regenerację - cieszył się Słoweniec. Faktycznie, kielczanie między spotkaniami z PSG mają tydzień przerwy, co nie zdarza się im zbyt często. - W tym czasie mieliśmy dużo fizycznej pracy, kilka dni poświęcimy na taktykę, więc pomaga tydzień przerwy - wtórował Jurkiewicz. Kalendarz rywali także nie uwzględniał jednak meczów w tygodniu, więc obie ekipy przystąpią do rywalizacji wypoczęte.

Rewanżowe spotkanie w niedzielę 5 maja. Start o godz. 17.00.

Czy PGE VIVE obroni 10-bramkową przewagę w Paryżu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×