Luka Cindrić, Angel Fernadez Perez, Arkariusz Moryto, Władisław Kulesz, Vladimir Cupara i Artsiom Karalek po sobotnim zwycięstwie nad Orlenem Wisłą Płock (32:25) mogą wpisać sobie do CV pierwsze mistrzostwo Polski.
- Bardzo się cieszę, bo to mój pierwszy tytuł. Wcześniej wygrywałem tylko jakieś turnieje towarzyskie, a zwycięstwa juniorskie się nie liczą. Trzeba wygrać coś jako mężczyzna - śmiał się po zakończeniu pojedynku Karalek.
Obrotowy zwrócił uwagę na kłopoty, z jakimi na przestrzeni całego sezonu zmagali się żółto-biało-niebiescy. Kielczanie niemal od startu rozgrywek musieli radzić sobie ze sporymi osłabieniami, bo co rusz zespół nawiedzała plaga kontuzji. Jeśli dodać do tego fakt, że drużyna latem przeszła sporą przebudowę, to istniało duże prawdopodobieństwo, że w PGE VIVE mogą być problemy z poukładaniem wszystkich elementów. Tymczasem siódemka z województwa świętokrzyskiego wywalczyła już mistrzostwo i puchar Polski, a także awansowała do najlepszej czwórki Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO Liga Narodów Kobiet. Bezcenna reakcja Malwiny Smarzek na żart trenera reprezentacji Polski
- Podczas całego sezonu zmagaliśmy się z wieloma kontuzjami. Często graliśmy w niepełnym składzie, czasami tylko w dziesięciu. To dlatego to mistrzostwo tak dobrze smakuje - podkreślił Bialorusin.
W finałowym rewanżu ogromną rolę odegrało przygotowanie mentalne. - W Płocku mocno walczyliśmy i skończyło się remisem. Przed tym meczem bardzo dobrze przygotowaliśmy się psychicznie. Ustawiliśmy sobie wszystko w głowach i pokazaliśmy, że jesteśmy PGE VIVE Kielce i że zasługujemy na ten tytuł - powiedział zawodnik.
Kielczanie błyskawicznie wyszli na prowadzenie i nie oddali go rywalom ani na chwilę. - Cały czas kontrolowaliśmy to spotkanie. Już na początku było 4:1, a potem aż do 45. minuty mieliśmy przynajmniej trzy bramki przewagi. Nie było nic, co mogło sprawić, że wszystko nie ułożyłoby się tak, jak sobie to zaplanowaliśmy - stwierdził Artsiom Karalek.
Żółto-biało-niebiescy bardzo długo fetowali zwycięstwo razem ze swoimi fanami. - Po meczu miałem sporo siły, ale później świętowaliśmy z kibicami i gdy wróciłem do szatni, poczułem, że to chyba zabrało mi więcej energii niż całe spotkanie - śmiał się kołowy.
Czytaj też: Orlen Wisła Płock znów srebrna. Adam Morawski: Nie mogliśmy się przebić w ataku. Jest rozgoryczenie