22 maja rodzice otrzymali od dyrekcji informację o planowym zebraniu (z udziałem przedstawicieli ZPRP) na temat organizacji pracy w nowym roku szkolnym. 27 maja odbyło się spotkanie z udziałem szefa Pomorskiego Związku Piłki Ręcznej Roberta Majdzińskiego, wiceprezesa ZPRP Henryka Szczepańskiego i dyrektora sportowego Damiana Drobika. O szczegółach opowiada ojciec Filipa Witkowskiego, Marek Witkowski, w przeszłości zawodnik Orlenu Wisły Płock:
- Poinformowano nas, że SMS w Gdańsku nie będzie miał do dyspozycji hali sportowej. Taką decyzję podjął jeden z wydziałów Urzędu Miasta Gdańsk. Związek wyjaśnił, że nie udało znaleźć się innej hali w Trójmieście, nie powiodły się plany przenosin do Centralnego Ośrodka Sportu w Cetniewie, więc rezerwową opcją jest Kwidzyn, który naszym zdaniem zupełnie nie jest przygotowany do takiego wyzwania. Gdy zaczęliśmy się buntować, usłyszeliśmy od pana Szczepańskiego, cytuję, "że możemy zabrać dzieci ze szkoły bez konsekwencji". Zwróciliśmy się z prośbą, aby nasze dzieci, które rozpoczęły naukę w gdańskim SMS, mogły dokończyć szkołę razem ze swoimi nauczycielami i trenerami w Gdańsku. Czyli dokładnie tak jak się umawialiśmy, podpisując na starcie 3-letnią umowę - wyjaśnia Witkowski.
I kontynuuje: - Wszyscy rodzice zgodnie przyznali, że trudno zauważyć w działaniach związku zaangażowanie, aby tę szkołę uratować, choć wszędzie i zawsze chwalili się tym "swoim dzieckiem" z Gdańska. Od marca nie potrafili spotkać się z prezydent Gdańska panią Aleksandrą Dulkiewicz, która głośno deklarowała kontynuację dzieła śp. Pawła Adamowicza. Pan prezydent był bardzo zaangażowany w budowanie tej szkoły 20 lat temu. To on podjął decyzję, żeby gdański SMS funkcjonował w budynku należącym do miasta i by uczniowie tej szkoły mogli korzystać z Miejskiej Hali Sportowej przy ulicy Kołobrzeskiej. Skoro ZPRP nie widzi potrzeby lub po prostu nie chce wyjaśnić zaistniałej sytuacji, dlatego my rodzice z pomocą osób z Gdańska w środę (29 maja - przyp. red.) nie wyjdziemy z sekretariatu pani prezydent, dopóki nie zostanie wyznaczony nam termin spotkania w celu przedstawienia sytuacji szkoły. Chcemy po prostu uratować Fabrykę Szczypiornistów w Gdańsku.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Tomasz Frankowski europarlamentarzystą. "Ma cechy, których politykom brakuje"
Według relacji Witkowskiego, związek nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć przyczyn tak drastycznej zmiany. - Bombardowaliśmy przedstawicieli ZPRP pytaniami o przyszłość naszych dzieci. Nie mogliśmy uwierzyć, że w Trójmieście nie uda się znaleźć odpowiedniej hali, a w 38-tysięcznym Kwidzynie już tak. Tym bardziej, że w Gdańsku udało się znaleźć nowe miejsce, ale z niewyjaśnionych przyczyn ZPRP zrezygnował z tej opcji.
Chodzi o halę w gdańskiej dzielnicy Orunia, która według słów Witkowskiego dysponuje odpowiednim zapleczem i siłownią. - To absurd, że Kwidzyn wygrywa nie tylko z Gdańskiem, ale z całym Trójmiastem. Nikt tak naprawdę nie wie, z jakiego względu. Zastanawiam się, czy ktoś w ogóle pomyślał o kosztach wypowiedzeń dla obecnej kadry nauczycielskiej i organizacją działalności szkoły w Kwidzynie - analizuje były piłkarz ręczny.
Rodziców martwią nie tylko kwestie sportowe. Uczniowie klasy maturalnej, dotychczas uczęszczający do niepublicznej szkoły o określonym wcześniej programie, znajdą się w zupełnie nowej rzeczywistości. - Takie przejście będzie bardzo problematyczne, obawiamy się o edukację naszych dzieci, chcielibyśmy, by zdali maturę i mogli iść na studia. Zresztą, prawo oświatowe zakłada, że o ewentualnej likwidacji szkoły trzeba poinformować minimum pół roku wcześniej. Trzeba mieć w sobie sporo odwagi, by zdecydować się na zamknięcie tej szkoły - kończy Witkowski.
ZOBACZ: Faworyci nie zawsze wygrywają Ligę Mistrzów. Nadzieja dla VIVE
Wielu zawodników, w tym mistrzów Polski w kategoriach juniorskich czy reprezentantów kraju, może zrezygnować z nauki w gdańskiej fabryce szczypiornistów, która wychowała większość polskich piłkarzy ręcznych, w tym m.in. Michała Daszka, Piotra Wyszomirskiego, Arkadiusza Morytę czy Mateusza Jachlewskiego. Swoją drogą, podczas spotkania ze związkiem zupełnie pominięto zdezorientowanych pracowników szkoły, którzy w zdecydowanej większości znajdą się na bruku.
Próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z dyrektorem sportowym ZPRP, Damianem Drobikiem. Otrzymaliśmy jedynie zaproszenie na rozmowę w warszawskiej siedzibie związku. W najbliższych dniach postaramy się uzyskać komentarz centrali.
Jaja sobie robi?
Proszę przyjrzeć się dlaczego akurat Kwidzyn? Może to duża rola pana Roberta Majdzińskiego który jest w zarządzie związku,ale to korytko się kończy i trzeba pomyśle Czytaj całość
Kwidzyn - dobry wybór, są osiągnięcia drużyn młodzieżowych, trenują tam już od 1 klasy. Rozgonić kolesiostwo i dać równe szanse młod Czytaj całość