Kolejny przegrany finał i wielki zawód Telekomu Veszprem. David Davis: Wszystko poszło źle

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Gualter Fatia / Na zdjęciu: David Davis
Getty Images / Gualter Fatia / Na zdjęciu: David Davis
zdjęcie autora artykułu

Piąty udział w Final Four, trzeci rozegrany finał, ani jednego trofeum. Niektórzy mogliby stwierdzić, że nad Telekomem Veszprem wisi jakaś klątwa. Zespół zbudowany, by wygrać w Lidze Mistrzów, znów zawiódł w Kolonii.

Początek sezonu nie zapowiadał, że węgierski zespół będzie liczył się w walce o trofeum. W poprzednim roku drużyna po jedenastu latach dominacji straciła mistrzostwo kraju, nie awansowała też do najlepszej czwórki w Europie, ale wraz z przyjściem wakacji postanowiono wybaczyć Ljubomirowi Vranjesowi wszystkie popełnione grzechy. We wrześniu cierpliwość Madziarów była już jednak na wyczerpaniu, a na początku października miarka się przebrała - Szwed stracił pracę. Zawodnicy nie prezentowali najlepszej dyspozycji, ekipa była podzielona, atmosfera w szatni nie najlepsza, a ławka za długa. Poukładania rozsypanych klocków podjął się David Davis i zrobił do doskonale.

W nowym roku kalendarzowym Telekom nie przegrał ani jednego meczu, imponując formą i zgraniem. Wydawało się, że tym razem sukces w Kolonii musi wreszcie stać się faktem.

- Mieliśmy bardzo trudny sezon, dużo zmian w zespole, straciliśmy naszego trenera, mojego bardzo dobrego kolegę, Ljubomira Vranjesa. Chcieliśmy wynagrodzić sobie to wszystko tym trofeum. Jestem smutny, ale jeszcze bardziej szkoda mi Laszlo i Momira. Zakończenie tak zdumiewających karier taką porażką, to więcej niż żal -powiedział Kentin Mahe.

ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. PGE VIVE - FC Barcelona. Bertus Servaas: Byliśmy daleko. Rywal był lepszy

Po niedzielnym meczu Laszlo Nagy i Momir Ilić zawieszają buty na kołku. - Cały zespół chciał wygrać to trofeum, ale szczególnie dla nich byłoby to idealne pożegnanie. To jednak nie wpływa na ich kariery, są absolutnymi legendami - to smutne, że nie mogliśmy nagrodzić siebie i ich - stwierdził Andreas Nilsson.

Węgrzy całkowicie przespali pierwszą połowę. Źle funkcjonowała ich defensywa, rywale zabijali ich szybkością i po chwili gracze Davisa przegrywali już pięcioma trafieniami. Szkoleniowiec próbował reagować, ale na niewiele to się zdało. Vardar grał jak w amoku.

- Mieliśmy ogromne problemy z naszą defensywą, szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej części meczu to wszystko wyglądało lepiej, ale niestety nie mogliśmy odrobić strat. To nie był nasz poziom, nie tak chcemy grać. Oczywiście Vardar ma wspaniałych zawodników, ale my nie wypełniliśmy naszych oczekiwań i jesteśmy bardzo zawiedzeni - podsumował Nilsson.

Podobnego zdania był Petar Nenadić: - Przegraliśmy w pierwszej połowie, nie zagraliśmy na takim poziomie, na jakim powinniśmy. Rywale odskoczyli na kilka bramek, a gdy zrobiło się bardziej wyrównanie, zdecydowały detale. Nasi przeciwnicy zagrali wspaniały sezon, czapki z głów - powiedział rozgrywający.

Z porażką trudno było zwłaszcza pogodzić się trenerowi Telekomu. - Jestem rozczarowany i smutny, wszystko poszło źle, nie nam nie wychodziło. Vardar grał bardzo dobrze i mógł czuć się pewnie, my przegraliśmy mecz w pierwszej połowie - stwierdził rozżalony szkoleniowiec.

Źródło artykułu:
Czy uważasz, że w przyszłym sezonie Telekom Veszprem wreszcie wygra Ligę Mistrzów?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
avatar
Złoty Bogdan
3.06.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Więcej galacticos, najlepiej niech sobie zrobią dwie drużyny, będą mieli dwa razy większe szanse na wygraną. Vardar porobił ich grając jedną siódemką.