W Płocku skończył się etap zmian na chybcika. Xavier Sabate nie pozostawił nic przypadkowi, przy współpracy z dyrektorem sportowym Adamem Wiśniewskim skompletował drużynę według własnego projektu, skrojoną pod możliwości Wisły. Jak na ośmiu nowych obcokrajowców w składzie, w większości wśród rozgrywających, adaptacja przebiegła nadzwyczaj sprawnie.
- To znaczna różnica w porównaniu do poprzednich sezonów, Wisła już ma swój styl. W poprzednich latach trwało to znacznie dłużej, etap zgrywania po dużych zmianach kończył się w nieraz połowie sezonu. Kiedyś zdarzały się mniejsze lub większe wpadki w Polsce, teraz nie wyszedł im mecz Ligi Mistrzów w Rosji, ale poza tym Nafciarze nie zawodzą. Nie są jednostkami, solidnie współpracują, zwłaszcza w obronie, a to szczególnie wymaga czasu - uważa ekspert TVP Michał Matysik.
ZOBACZ: Jurasik stracił pracę w kadrze juniorów
Trener Sabate może rzucić wyzwanie PGE VIVE Kielce, bo na większości pozycji dysponuje równorzędnymi zmiennikami. Dysproporcję, biorąc pod uwagę rywali z Hali Legionów, najbardziej widać na prawym skrzydle (Michał Daszek rehabilituje bark), ale zdaje się, że kadrowo Wisła od dawna nie była tak blisko kielczan.
ZOBACZ WIDEO El. ME 2020: Łotwa - Polska. Robert Lewandowski szczerze o swojej nieskuteczności w kadrze. "Każdy ma takie okresy"
- Z jednej strony Igor Karacić, dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów, naprzeciwko niego mniej znany i rzadziej pokazujący się w Europie, ale bardzo dobry Niko Mindegia. Na plus VIVE na pewno bramka - Andreasa Wolffa nie trzeba komplementować, na mądry ruch zdecydował się Mateusz Kornecki, a w Wiśle z dobrej strony pokazuje się jedynie Adam Morawski, Ivan Stevanović nic wielkiego na razie nie pokazał. Sabate ma do wyboru Renato Sulicia na kole, Talant Dujszebajew odpowiada Julenem Aguinagalde i Artsiomem Karalekiem. Jakkolwiek spojrzeć, delikatnie szala przechyli się na stronę VIVE, ale takie wyliczanki nie zawsze przekładają się na wynik, ważniejsza jest zespołowość - podkreśla Matysik.
ZOBACZ: Siódemka 6. kolejki w Superlidze
Największe rezerwy tkwią chyba na prawym rozegraniu Wisły. Ziga Mlakar z przymusu jest eksploatowany ponad miarę i z biegiem czasu coraz gorzej będzie znosić tak wysokie obciążenia. Konstantina Igropulo stać aktualnie na kilka minut w ataku pozycyjnym, Rosjanin dopiero wdraża się w reżim treningowy i pomaga praktycznie wyłącznie przy rzutach karnych. I to jak! Do tej pory 13/13 sprzed linii siódmego metra.
- Wszyscy wiedzą, że Igropulo nie będzie grał po 60 minut. Połowę owszem, ale do tego musi minąć trochę czasu. Widać po nim zachowawczość, nie jest gotowy do zrywów w ataku pozycyjnym. Ma jednak wielki atut po swojej stronie. Sami kielczanie dobrze wiedzą, jak ważne są rzuty karne, przegrali z Porto w Lidze Mistrzów, marnując mnóstwo takich okazji. Jeśli Rosjanin zachowa skuteczność, to może być tajną bronią na "świętą wojnę" - ocenia były reprezentant Polski.
W porównaniu do poprzednich lat, przedmeczowe dywagacje niewiele mają wspólnego z dotychczasowym sztucznym "pompowaniem" Nafciarzy. Kilka miesięcy temu Wisła pogroziła palcem VIVE w Pucharze Polski i finale Superligi, a dokonała tego przy znacznie mniejszych możliwościach kadrowych. Grający nieco z konieczności w siódemce Ondrej Zdrahala jest teraz daleko w kolejce do występu, zapewne nawet za juniorami. Philip Stenmalm, Alvaro Ruiz i Niko Mindegia są gotowi postawić się Karaciciowi czy Władisławowi Kuleszowi, Zoltan Szita wcale nie musi być gorszy od rówieśnika Doruk Pehlivana. Ataki będą rozbijać zbudowany jak tur Leon Susnja i Stenmalm (o ile znajdzie się w składzie).
Na oko skala postępu jest znaczna. Jesienna "święta wojna" będzie głównym testem przydatności nowych graczy i wizji trenera Sabate. To właśnie Hiszpana wskazuje się jako największy atut wicemistrzów Polski.
Mecz z VIVE odbędzie się 9 października, początek o godz. 18.00.