Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: W środowisku huczy od plotek o kolejnym finansowym kryzysie w Kielcach. Ile jest prawdy w tych pogłoskach?
Bertus Servaas, prezes PGE VIVE Kielce: Nie jest nam łatwo, ale wszystko mamy pod kontrolą. Od lat powtarzam, że całe środowisko powinno nas wspierać. Jeśli chcemy, by w Kielcach był klub na tak wysokim poziomie, musimy mówić jednym głosem. Ostatnio wygląda to jednak tak - niech Bertus wyłoży pieniądze na klub, stać go na to. Na co odpowiadam: sam nie udźwignę tego ciężaru.
ZOBACZ: Klimków nie zagra w VIVE
Ale jak jest z tymi rzekomymi kilkoma milionami długu? Ile rzeczywiście brakuje w kasie?
Nic nie brakuje! Plotki o naszych ogromnych długach to bzdury. Np. czasem spóźnią się przelewy od sponsorów i stąd powstają zaległości. Nie są one duże, sięgają 2-3 tygodni. Tu nie chodzi o ten sezon, jesteśmy zabezpieczeni. Trzeba jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, co zdarzy się za rok. Czy nadal będziemy w stanie utrzymać tak mocny skład? Oczywiście otrzymujemy dużo wsparcia od wielu osób, za co jestem im bardzo wdzięczny, ale bez dodatkowej pomocy prawdopodobnie pożegnamy kilka głośniejszych nazwisk, postawimy na bardziej ekonomiczny skład. Do tego na razie jednak daleko, wierzę w pozytywne rozwiązanie. Upadek nam nie grozi, a jedynie weryfikacja celów.
Czyli zawodnicy nie dostaną wolnej ręki w szukaniu klubów od stycznia? Takie spekulacje też krążą.
Na pewno nie. Tak jak mówiłem, o ten sezon jest spokojny. W naszej obecnej sytuacji stajemy jednak przed dylematem - w piłkę ręczną można przecież grać na różnych poziomach. Nie dopuszczę do tego, by ponownie zaległości sięgały 5-6 miesięcy jak 1,5 roku temu. Dlatego jeśli nie uda nam się znaleźć nowych sponsorów, to prawdopodobnie będziemy grać bez 2-3 gwiazd, bo inaczej przy naszych obecnych możliwościach przeszarżujemy. Od razu zweryfikuję kolejną plotkę, których słyszę ostatnio mnóstwo. Cały czas rozmawiamy z zawodnikami, z radą drużyny spotykamy się przynajmniej raz na miesiąc. To nie tak, że chowamy głowę w piasek i czekamy na rozwój wypadków.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski i Jose Mourinho w jednym klubie? "Potrafi budować relacje z zawodnikami"
Z informacji, które do mnie dotarły, wynika, że kluczowe mogą być najbliższe dni. Dużo zależy od negocjacji z dużym zagranicznym sponsorem.
Potwierdzam, że rzeczywiście rozmawiamy, to potencjalnie nasza największa szansa na finalizację umowy. Są też inni kandydaci, ale negocjacje nie są tak zaawansowane.
Waszej kondycji finansowej nie poprawiła spora suma za Lukę Cindricia? Mówi się, że Barcelona wyłożyła za Chorwata pond 500 tys. euro.
Owszem, te pieniądze bardzo przydały się na pokrycie wynagrodzeń. Zakładaliśmy, że uda nam się pozyskać dwóch dużych sponsorów do 1 sierpnia. Jest listopad, rozmowy się przedłużają, więc w międzyczasie rozdysponowaliśmy kwotę odstępnego za Lukę.
ZOBACZ: Niemiecka gwiazda kończy karierę
Zawodnikom nie grozi obniżenie kontraktów jak latem 2018 roku (o 30 proc.)?
Gdyby było rzeczywiście tak źle, to musielibyśmy obniżyć wynagrodzenie. Ale nie jest. Wszyscy wiedzieli, że mogą pojawiać się 3-4 tygodnie obsuwy i od razu od tym mówiliśmy zawodnikom. Przecież to nie jest tak, że wszystko w VIVE wali się na głowę. Pojawi się sponsor, większość problemów sama się rozwiąże. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak trudną pracę wykonujemy, począwszy od pionu marketingowe. Najłatwiej nas krytykować.
Gdzie w tym całym planie znajduje się Dominic Niehoff, od lata 2018 roku dyrektor sprzedaży, mający pomóc w poszukiwaniach sponsorów? Efektów pracy nie widać.
Któryś raz słyszę pytanie o Dominika. Powtarzam: nie płacimy mu pensji, otrzymuje jedynie prowizję od udanych negocjacji, a wszyscy go atakują. Gdybym nie był z niego zadowolony, to od razu bym podziękował i wziął sprawy w swoje ręce. Dominik załatwił nam dobrą umowę z BMW, po czym od razu pojawiły się absurdalne plotki, że kontrakt jest dla nas niekorzystny, bo musimy dokładać do interesu. A tak nie jest, umowa jest moim zdaniem bardzo dobra.
Mam wrażenie, że mocno irytują pana plotki na temat kruchej kondycji VIVE.
Bo tak jest. Wiecznie słyszę tylko głosy niezadowolonych. Zdobyliśmy mistrzostwo i puchar Polski, zagraliśmy w Final4 Ligi Mistrzów. Zdaniem wielu to porażka. Brak słów. Mamy co roku wygrywać Ligę Mistrzów? Powiem szczerze - jestem trochę sfrustrowany tymi opiniami, atakami ze strony dziennikarzy. Ostatni rok był dla mnie bardzo trudny, a niewiele osób staje po naszej stronie. Musimy w końcu przestać siać ferment, trzeba w końcu powiedzieć coś pozytywnego. Wszędzie tylko: nie płacimy, przyszłość wielką niewiadomą. Proszę postawić się w roli sponsora. Słyszy tylko o problemach, więc jak ma chcieć wejść do klubu z taką opinią?
Z mojej strony to nie atak, chodzi wyłącznie o weryfikację krążących plotek.
Ciągłe szukanie dziury w całym jest męczące. Ile razy dostałem pytanie o przenosiny drużyny do Warszawy, Łodzi i Krakowa, gdzie ponoć zagwarantowano by nam znacznie większe dofinansowanie. Zapewniam, że tak się nie stanie, zostajemy w Kielcach. Przegraliśmy trzy mecze z rzędu i od razu wielki kryzys, rzekome napięcia w zespole, konflikt trenera z zawodnikami. Jesteśmy wielką rodziną, gdyby nie jedność, to przegralibyśmy też w Brześciu. Wiem, że to niepopularna opinia, ale uważam, że promujemy Kielce w Europie i powinniśmy dostać większe wsparcie miasta. Skończmy z wieczną krytyką, zacznijmy mówić jednym głosem.