Do pewnego momentu wydawało się, że emocje będą trzymać w napięciu do końca meczu. Tak się jednak nie stało. - Walczyliśmy z całego serca, daliśmy z siebie wszystko. Nie ukrywajmy jednak, że w pewnym momencie, po czterdziestej minucie, trochę opadliśmy z sił. W bramce Azotów różnicę zrobił Wadim Bogdanow. To było takim kluczowym elementem - powiedział Pilitowski.
Ostatnie dwadzieścia minut gry, o których wspomniał, to już pełna dominacja Azotów, które punktowały słabnącego rywala niczym pięściarz, słaniającego się na nogach przeciwnika w ringu. - Chciałbym pogratulować zwycięstwa zespołowi z Puław. To bardzo dobry zespół i zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie ciężki mecz na trudnym terenie - przyznał.
Niespełna 20-letni rozgrywający Energi MKS był w sobotę trzecim snajperem swojego zespołu. Zdobył pięć bramek, w tym jedną po doskonałej asyście starszego brata, Macieja. Mankamentem, który psuje ocenę indywidualnego występu są tylko dwa przestrzelone rzuty karne, na trzy wykonywane. - Staram się wykorzystywać te minuty, które dostaje od trenera. Ocenę tego, jak mi to wychodzi, pozostawiam kibicom, szkoleniowcowi i kolegom z zespołu - powiedział młodszy z braci Pilitowskich.
Zobacz także: Polska pokonuje Białoruś i wygrywa cały turniej 450-lecia -->
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Wyjście z grupy obowiązkiem Polaków. "Większość mówi, że awansujemy"