PGNiG Superliga. Franco Daniel Gavidia spełnia swoje marzenia. Obieżyświat z Argentyny szuka szczęścia w Polsce [WYWIAD]

W dzieciństwie grał w piłkę ręczną na ulicy, następnie zdecydował się na wyjazd do Australii. Po zwiedzeniu czterech krajów w Europie trafił do Polski. Jak przyznaje, jego kariera jest przykładem tego, że nigdy nie można przestać marzyć.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Franco Daniel Gavidia Materiały prasowe / Torus Wybrzeże Gdańsk / Na zdjęciu: Franco Daniel Gavidia
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Pochodzi pan z Argentyny i jako pierwszy zawodnik z tego kraju przyszedł pan do Polski. Skąd pomysł na PGNiG Superligę?

Franco Daniel Gavidia, zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk: Zdecydowałem się na transfer do Polski po tym, jak wcześniej rozmawiałem z wieloma osobami w Hiszpanii. Mówili mi, że jest tu bardzo fajny poziom gry w piłkę ręczną. Ponadto jestem typem zawodnika, który lubi próbować gry w różnych ligach. Staram się wybrać najlepszą i uważam, że obecnie poziom PGNiG Superligi jest dużo wyższy niż ligi hiszpańskiej, który spadł w ostatnim czasie mocno. Przyszedłem tu dla rozwoju i po to, by spróbować gry w nowym kraju.

Kto tak mocno zachwalał polską ligę, że zdecydował się pan skorzystać z oferty?

Przed podpisaniem kontraktu w Torus Wybrzeżu rozmawiałem między innymi z Andersonem Mollino, który grał w przeszłości m.in. w klubie z Gdyni. To on mówił mi o tym, że Gdańsk jest bardzo fajnym miejscem do życia, a klub jest profesjonalny. Po rozmowie z menedżerem, który przedstawił mi, że Wybrzeże mnie chce porozmawiałem z rodziną i zdecydowałem się na to, by pokazać się polskim kibicom.

Czy czuje się pan sportowym podróżnikiem? Grał pan już w wielu krajach, na trzech różnych kontynentach.

Jak na razie grałem w siedmiu krajach. Z Argentyny wyjechałem do Australii, chcąc rozpocząć moją profesjonalną karierę. Zdecydowałem się na grę tam ze względu na grę w Super Globe i potraktowałem ten turniej jako szansę na pokazanie się. Menedżer załatwił mi grę w drugim zespole szwajcarskiego Kadetten Schaufhausen i był to mój pierwszy profesjonalny klub. Następnie występowałem we Francji, we Włoszech, a ostatnio w Hiszpanii i teraz w Polsce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa

Jak w ogóle chłopak z Argentyny, gdzie piłka ręczna nie jest profesjonalnym sportem, może wylecieć do Europy i tam budować swoją karierę?

Przyznam, że przynajmniej w moim przypadku było to bardzo trudne. W Argentynie piłka ręczna to sport amatorski, a dodatkowo ja nie posiadam żadnego obywatelstwa kraju Unii Europejskiej, więc znalezienie klubu w Europie jest trudniejsze. Ze względu na przepisy w różnych ligach, musiałem być dużo lepszy od miejscowych zawodników, by wywalczyć kontrakt. Zawsze chciałem pokazać się z jak najlepszej strony i stąd decyzja o wyjeździe do Australii, co zwróciło uwagę menedżerów. Taki był mój cel.

Czy zazdrości pan trochę młodzieży z Torus Wybrzeża Gdańsk, która wszystkie narzędzia do rozwoju ma u siebie? Pan nie miał takich szans.

Jak widzę młodych zawodników z Europy to oczywiste, że mają łatwiejszy start niż Brazylijczycy czy Argentyńczycy. Mają często w sąsiedztwie profesjonalny klub i tylko muszą ciężko trenować, a na pewno ktoś dostrzeże ich umiejętności. Nam jest dużo trudniej, bo musimy trenować, a następnie próbować sprzedać swoje umiejętności po drugiej stronie oceanu.

Skoro liga jest amatorska, to czy macie dobrych trenerów?

Ja akurat miałem to szczęście, że miałem bardzo dobrego trenera na początku kariery, jest to obecny asystent Manolo Cadenasa w reprezentacji Argentyny, Guillermo Milano. Zaczął ze mną pracować już jak miałem 16 lat i od razu zwrócił uwagę na to, że jestem bardzo dobrym obrońcą, który jak tylko będzie ciężko pracował, może zostać profesjonalistą. Ja mu uwierzyłem i podjąłem rękawicę.

Argentyna jest jednym z kilku państw spoza Europy, które potrafi walczyć z zespołami ze Starego Kontynentu na mistrzostwach świata. Czy w ogóle piłka ręczna przedostaje się do argentyńskich mediów?

Nie za bardzo, choć generalnie od 5-6 lat możemy zaobserwować, że wszystko idzie do góry i obecnie reprezentanci Argentyny mają bardzo dobre kluby. Coraz więcej mówi się o piłce ręcznej w social mediach, wciąż jednak jest to u nas sport amatorski, stąd trudno jest się wybić. W samej Hiszpanii gra około 20 Argentyńczyków, paru jest też we Francji i w innych krajach.

Czy pan myśli ciągle o reprezentacji?

Wszystko co robię jest podyktowane chęcią przedostania się do reprezentacji Argentyny. Przyszedłem do Torus Wybrzeża, bo PGNiG Superliga jest mocna, a dodatkowo trener Manolo Cadenas tu wcześniej pracował. Wierzę w to, że dostanę się do kadry.

Rozmawiał pan o tym z Manolo Cadenasem?

Z nim nie, rozmawiałem natomiast z Guillermo Milano. Sytuacja wygląda tak, że obecnie na moją pozycję jest wielu zawodników, którzy są bardziej uniwersalni, grający zarówno w obronie, jak i w ataku. Ja jestem typowym defensorem i skupiam się na obronie. Mocno jednak pracuję i wierzę, że będę miał kiedyś szansę na wykazanie się.

Czyli wychodząc na boisko przede wszystkim myśli pan o obronie?

Tak, w tym się specjalizuję. Przez ostatnie 4 lata gram praktycznie tylko w defensywie i praktycznie wszystkie moje bramki zdobywałem z kontrataku po tym, jak moje zespoły zdobywały piłkę w obronie. Dobrze biegam i to też mój atut. Jestem typem wojownika i kocham grę w obronie. Mogę powiedzieć, że jestem szalony na tym punkcie. Nie przejmuję się tym, że zdobywam mało bramek.

Przywitał się pan z ligą polską w bardzo ciekawy sposób - czerwoną kartką w meczu z PGE VIVE.

Tak i wiem, że takie sytuacje mogą się zdarzać na mojej pozycji. Oglądałem wideo z tego zdarzenia i myślę, że mój faul nadawał się na dwuminutową karę, nic więcej. Może sędzia był bliżej i widział więcej, ja to szanuję. Wiem, że nie przeszkodzi mi to w grze w kolejnych meczach. Ciekawostką jest fakt, że w Hiszpanii również zobaczyłem czerwoną kartkę w pierwszym meczu po przylocie do tego kraju, a następnie rozegrałem wyśmienity sezon. Mam sobie wiele do udowodnienia i wierzę, że ponownie będę grał na najwyższym poziomie.

I od razu w Polsce zagrał pan przeciwko drużynie z Ligi Mistrzów.

Dokładnie, i z tego też się bardzo cieszę. Jak byłem młody grałem na ulicach, mogłem tylko pomarzyć o treningach i meczach pod dachem. Nasze piłki nie przypominały tego, z czym do czynienia mają dzieci z Europy. Pamiętam to wszystko i widzę, gdzie jestem teraz. Dlatego mocno doceniam to, co mam. Jestem przykładem, że niemożliwe nie istnieje. Cieszę się tym, że urzeczywistniłem moje marzenia. Moja rodzina, w tym córka są teraz w Argentynie i jest mi trudno, ale ja spełniam swoje marzenia.

Czy myśli pan, że po pobycie w tylu krajach jest szansa na to, że zostanie pan w Gdańsku na dłużej?

Mam już prawie 29 lat i chcę znaleźć swoje miejsce, w którym zostanę na lata. Chciałbym by moja rodzina zamieszkała w Gdańsku i kolejny mój kontrakt chciałbym podpisać na kilka lat. Czy będzie to umowa z Torus Wybrzeżem? Liczę na to, choć tego jeszcze nie wiem. Będę na pewno dawał z siebie wszystko.

Jak wygląda u pana kwestia komunikacji w niemal w całości polskim zespole?

Na ten moment jest trudno, ale byłem na to przygotowany, bo mieszkałem już w wielu miejscach, w których mówi się w różnych językach. Dzięki temu szybciej się uczę. Dodatkowo mam tu nauczyciela, pomagają mi koledzy, którzy wiedzą, że nie mówię po polsku. Gdańsk to niesamowite miasto, Torus Wybrzeże jest bardzo dobre i wszyscy chcą mi tu pomóc. Teraz rozumiem już większość co mówi trener, bo trenujemy każdego dnia, również po dwa razy, więc jest mi coraz łatwiej.

Czytaj także: 
Kotwicki może puścić z torbami ZPRP 
Kielecka młodzież poczeka na debiut

Czy polskie kluby częściej powinny stawiać na zawodników z Ameryki Południowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×