Vit Teleky: Osiem zespołów w PGNiG Superlidze Kobiet? Na Polskę to zdecydowanie za mało [WYWIAD]

Materiały prasowe / Michał Ciechanowicz / KPR Gminy Kobierzyce / Na zdjęciu: Vit Teleky
Materiały prasowe / Michał Ciechanowicz / KPR Gminy Kobierzyce / Na zdjęciu: Vit Teleky

- Osiem drużyn w lidze, jak na Polskę, to bardzo, ale to bardzo mało. Za trzy lata nie będzie komu grać - mówi Vit Teleky, trener KPR Ruchu Chorzów. Ekipa ze Śląska zanotowała sportowy spadek i liczy, że PGNiG Superliga Kobiet się wkrótce powiększy.

Małgorzata Boluk, WP SportoweFakty: Jak samopoczucie po meczu z Eurobudem JKS Jarosław?

Vit Teleky, trener KPR Ruchu Chorzów: Przyznam, że całą noc nie spałem.

Aż takie nerwy?

Po prostu myślałem o wszystkim i nie mogłem usnąć.

Co zadecydowało o porażce?

Byliśmy niezdyscyplinowani. Nie graliśmy tego, co mieliśmy grać. Obrona nie mogła tak funkcjonować, jak funkcjonowała. To samo w ataku. Dużo błędów, a defensywa katastrofa dla mnie. Dwójki nie broniły dobrze. Dwie minuty po przerwie musiałem już brać czas. Dogadaliśmy się, każda zawodniczka rozumie, ale na boisku to nie działało. Nie wiem, czy to przypadkiem przez brak siły i kondycji. My chyba nie możemy grać tak dwóch meczów w krótkim odstępie czasu, bo brakuje po prostu mocy. A jak tego nie ma, to i głowa nie pracuje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Perfekcyjna bramkarka"! Iga Świątek poradziłaby sobie w futbolu?

Warunki fizyczne chorzowianek i jarosławianek są nieporównywalne. Eurobud JKS ma wysokie rozgrywające takie jak Aleksandra Zimny czy Katarzyna Kozimur, a KPR Ruch Chorzów musi bardziej szukać gry na zwodzie. Czy nie brakuje trochę takiej zawodniczki, która huknie z dystansu lub ściągnie na siebie rywalki i odegra do kołowej?

Brakuje i to bardzo. My nie mamy wysokich zawodniczek na rozegraniu. Można powiedzieć, że każda jest o głowę niższa od szczypiornistek z jarosławskiego klubu. Musimy grać na szybkość i na kontry. Dziewczyny są oczywiście szybkie, ale brakuje im po prostu ostatnio siły. Widać ten brak w przerwie od treningów spowodowanej sytuacją epidemiologiczną. Wypadło nam prawie sześć tygodni treningów i meczów. To niestety widać.

Porażka oznacza dla Was sportowy spadek. Czy rozmawiał pan z drużyną tuż po meczu?

Po meczu nie rozmawiałem. Nie lubię tego robić w emocjach, tylko na spokojnie.

A jak atmosfera?

Nie ma problemów z atmosferą. Dziewczyny są chętne do pracy i chcą walczyć do samego końca.

Trochę Pan już zna PGNiG Superligę Kobiet. Wyobraża sobie Pan najwyższą klasę rozgrywkową bez KPR Ruchu Chorzów, który w dużej mierze stawia na wychowanki i młodzież?

Tak, to są w większości młode i niesamowicie ambitne zawodniczki, które chcą ciężko pracować i zbierać niezbędne doświadczenie. Byłoby bardzo szkoda nie grać już w PGNiG Superlidze Kobiet. Być może ligę powiększą, ale tego jeszcze nie wiemy. Tak jak już mówiłem wcześniej, jak na Polskę, osiem drużyn w rozgrywkach to bardzo, ale to bardzo mało. Powinno być co najmniej dwanaście w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Za trzy lata nie będzie komu grać dla reprezentacji. W każdym zespole są zawodniczki z zagranicy i praktycznie polskie szczypiornistki nie mają gdzie grać. I co dalej? Będziemy wybierać piłkarki ręczne do reprezentacji z pierwszej ligi? Gdyby miały możliwość grać w ekstraklasie, no to miałyby szansę, żeby się pokazać. A KPR Ruch Chorzów jest jak na razie jedyną drużyną, która stawia obecnie na polskie szczypiornistki. W lidze czechosłowackiej jest zespołów dwanaście, a ile mieszkańców mają te państwa, a ile ma Polska?

Tylko nie każdy ma budżet.

Zespoły potrafią mieć problemy finansowe z dnia na dzień, niezależnie od tego w jakich czasach teraz żyjemy. Nawet w ekstraklasie bardzo trudno pozyskać sponsorów, a co mają powiedzieć kluby, które grają w pierwszej albo drugiej lidze? Te wciąż są przy życiu, bo pracują tam fanatycy piłki ręcznej. I nikt im za to nie podziękuje. A później się dziwimy, że kluby nie mają interesu, żeby starać się o awans.

A czy jest jeszcze jakaś szansa pozasportowa, że KPR Ruch Chorzów zostanie w PGNiG Superlidze Kobiet?

Staramy się. Taki jest teraz regulamin, że ostatnia drużyna spada. Jak nie powiększą ligi, to będzie to duży błąd. I te budżety… Drużyny muszą zebrać milion, wcześniej czterysta tysięcy więcej. Nie każdy ma takie pieniądze. Osiem drużyn to śmiech. Zakończy się tak jak na Ukrainie. Takich ważnych klubów jak Spartak Kijów, Smart Kriwoj Rog, Motor Zaporoże, Awtomobilist Browary czy Odessa nie ma już na mapie piłki ręcznej.

I jak wygląda teraz ukraińska reprezentacja? To katastrofa. Pytanie, czy Polska nie idzie w tym kierunku. Znikają takie kluby jak Pogoń Szczecin, drużyny z Trójmiasta, Olimpia-Beskid Nowy Sącz, a Wrocław i Warszawa nie mają zespołów ekstraklasowych. I można tak wymieniać dalej. Nawet jak w każdym roku tylko jedna drużyna miałaby w Polsce dołączać do ekstraklasy, to byłoby zdecydowanie lepiej. Jaki jest problem, żeby grało dziewięć drużyn? Jedna po prostu pauzuje co kolejkę. A na kolejny sezon już dziesięć lub jedenaście i wszystko się zmienia.

Znamy już mistrza Polski, wiemy już, które zespoły zagrają o srebro i brąz. Sprawdzimy, czy pańskie typy pokrywają się z ligową klasyfikacją?

Typowałem, że będzie mocna czwórka, a w niej MKS Zagłębie Lubin, MKS Perła Lublin, KPR Gminy Kobierzyce i Eurobud JKS Jarosław. To nie jest tajemnicą, że drużyna z Jarosławia, którą wcześniej trenowałem, chciała grać o medal mistrzostw Polski.

Wracając jeszcze do pracy w Chorzowie, pamiętam jak przyznał pan na wstępie, że nie jest pan cudotwórcą.

Objąłem zespół w trakcie tegorocznych rozgrywek. W tak krótkim czasie trudno coś zmienić. Od lutego byłem nieobecny przez pięć tygodni. COVID, szpital i trochę pokrzyżowało to plany. Do tej pory nie mogę wejść na drugie piętro. W życiu nie miałem grypy i nie wierzyłem, że tak można przez to przejść. A u zawodniczek różnie - jedna przeszła to trudniej, a druga lżej i każda w swoim czasie wracała do formy.

Zostanie pan na ławce trenerskiej Niebieskich?

Jestem dogadany, że zostaję także na nowy sezon.

Chorzowianki od zawsze kojarzyły mi się z taką drużyną, że może czasem tych umiejętności lub doświadczenia brakuje, ale nigdy walki, i to niezależnie z kim grają. Przykładem może być chociażby ostatni mecz MKS Perłą Lublin lub ten z ekipą Młynów Stoisław Koszalin.

Musimy sobie powiedzieć, że dziewczyny nie wiedzą niestety w zasadzie, co to jest zwycięstwo. Jak ma się dwa, trzy zwycięstwa w sezonie, a to już parę lat tak jest, to duże znaczenie odgrywa tutaj psychologia. Ważne jest nastawienie. Możesz biegać i trenować od rana do wieczora, szlifować formę, ale co to da, jak powiedzmy nie zadbałeś o sferę mentalną. Jesteśmy zespołem bardzo walecznym i wymagamy od siebie pozostawienia serca na boisku. Nie może być rezygnacji. Trzeba wierzyć w siebie.

Nawiązując do wiary, da się zauważyć w pomeczowych wywiadach, że KPR Ruch Chorzów wciąż ma nadzieję, że w sezonie 2021/2022 zagra w ekstraklasie. Mimo wszystko.

Mam nadzieję, że władze znajdą złoty środek i skorzystają na tym wszyscy. Życzę polskiej piłce ręcznej wszystkiego dobrego. W szczególności życzę, żeby nie stanęła w miejscu i zaczęła się krok po kroku rozwijać. To duży kraj, który może osiągać sukcesy.

---> PGNiG Superliga Kobiet. Medal mają na wyciągnięcie ręki. Edyta Majdzińska wskazała klucz do zwycięstw
---> Piotrcovia Piotrków Trybunalski żałuje kolejnej porażki. "Gubią nas te same grzechy"

Komentarze (1)
avatar
Józef Czaszkiewicz
16.05.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Superliga powinna zostać powiększona o zwycięzców obu grup 1 ligi!