Marcin Lijewski o kluczowym grzechu Górnika. "To najgorsze co może być, walczę z tym drugi rok"

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marcin Lijewski
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marcin Lijewski

Nadspodziewane emocje miały miejsce w Zabrzu, gdzie do przerwy prowadził Piotrkowianin. W drugiej połowie Górnik zagrał już lepiej i wygrał 29:24. Marcin Lijewski zauważył, że nad jednym grzechem swoich zawodników walczy już drugi rok.

Zawodnicy Górnika Zabrze musieli się mocno męczyć w starciu z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski. - Stworzyliśmy sobie bardzo ciężki mecz. Fajnie zaczęliśmy w obronie, później roztrwoniliśmy przewagę w ataku i zeszliśmy na dwie bramki "w plecy". Byliśmy nieskuteczni rzutowo, w obronie też popełnialiśmy głupie błędy. W drugiej połowie pokazaliśmy jednak charakter i to jest najważniejsze, bo gdyby nie to zwycięstwo, mielibyśmy po sezonie - powiedział Łukasz Gogola, zawodnik zabrzańskiej drużyny.

Trzy punkty pojechały do Zabrza, ale w szatni po I połowie musiało być gorąco. - Do przerwy mieliśmy zupełnie inne nastroje. Uczulałem zawodników, że będzie to jeden z najtrudniejszych meczów w sezonie, bo piotrkowianie grali o życie i mają jakość, choć może przez większość sezonu tego nie pokazywali. Męczyliśmy się strasznie, co było poparte naszą rażącą nieskutecznością. Mecz mogliśmy zamknąć w I połowie, ale piłka do bramki nie chciała wpadać - przyznał trener Marcin Lijewski.

- Fajnie, że chłopcy zdali sobie sprawę, że gdybyśmy nie wygrali drugiej połowy, mielibyśmy po sezonie. Dogrywanie czegoś bez celu to najgorsze co może być. Było gorąco, ale bardzo się cieszę. Wynik, zwycięstwo pięcioma bramkami, nie odzwierciedla tego, co było na boisku - dodał trener.

Często zawodnicy Górnika zbyt szybko chcieli zdobywać bramki. - Nie mamy "rzutków" z tyłu, musimy się namęczyć, by były pozycje i one są. Nasza gra nie jest zła, choć czasami brakuje nam cierpliwości. Chłopcy sobie czasami zakładają, że jak wcześniej coś wyszło, to pójdą raz jeszcze i oddadzą rzut. To najgorsze co może być. Walczę z tym drugi rok - niektórzy zrozumieli to szybko, inni nie rozumieją nadal. Cel mamy fajny i do niego dążymy. Dołożyliśmy jedną cegiełkę, zostały dwie - podsumował Marcin Lijewski.

Czytaj także: 
Arkadiusz Bosy bije się w pierś 
Energa MKS wygrała dzięki rotacjom

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda tenisa na korcie w zaawansowanej ciąży! "Sprawdziłam, czy wciąż to mam"

Komentarze (2)
obserwator_ligii
27.05.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak to mówią nie każdy dobry zawodnik będzie dobrym trenerem. 
avatar
Józef Czaszkiewicz
24.05.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
"Nad jednym grzechem" to się pracuje, a walczy się "z jednym grzechem" drugi rok, panie "redaktor" po gimnazjum ukończonym na raty...